Dlaczego kawa to najpopularniejszy napój świata?

Pijemy ją codziennie, jest inspiracją dla wielu startupów, a ostatnio szczególnie upodobali ją sobie Polacy. Niektórzy nie otworzą oczu bez wypicia małej czarnej lub espresso, a co dopiero z pójściem do pracy. Spożywa ją 90% populacji osób dorosłych. Kawa pobudza nas, ma także wspaniały smak i aromat.

Najszerzej uprawiane oraz najbardziej znane odmiany ziarna to: arabica i robusta.

Liczne badania pokazały, że umiarkowane jej picie (3-4 filiżanki dziennie) jest korzystne dla zdrowia. Dawka dobowa kofeiny, którą możemy przyjąć to 1g. Filiżanka czarnej kawy to od 70 - 140mg kofeiny, dla porównania w butelce 0,33ml Coca - Coli jest jej 45mg.

DZIAŁA KORZYSTNIE NA ORGANIZM CZŁOWIEKA

Kofeina pobudza układ nerwowy i wzmacnia odpowiedź receptorów dopaminy. Dopaminie przypisuje się funkcje przekaźnika przyjemności. Po wypiciu kawy odczuwamy zmniejszenie zmęczenia psychicznego i fizycznego. Kofeina rozszerza naczynia mózgowe, zwiększając dopływ krwi do mózgu, przez co nasze samopoczucie poprawia się. Dzięki piciu tego czarnego napoju polepsza się nam nastrój i jesteśmy bardziej skoncentrowani.

Zmniejsza się też ryzyko występowania depresji, udarów mózgu czy choroby Parkinsona i Alzheimera. Kawosze rzadziej chorują na nowotwory, a to dzięki właściwościom przeciwutleniającym kawy. Pijąc np. espresso, systematyczne, jesteśmy mniej narażeni na choroby serca (w tym zawał) czy cukrzycę typu 2.

Spożywanie kawy nie sprzyja rozwojowi nadciśnienia tętniczego. Jest ona bezpieczna dla całego układu naczyniowo-sercowego. Dopiero dawka kofeiny przekraczająca 600 mg na dzień podnosi lekko mierzone wartości. Jest to jednak efekt łagodny i odwracalny.

ODCHUDZA I UPIĘKSZA

Czarny napar wspomaga również odchudzanie, ponieważ przyśpiesza przemianę materii. Pamiętajmy jednak, że musi to być kawa bez cukru. Kawa znalazła też zastosowanie w kosmetologii. Ma ona wspaniały wpływ na skórę: ujędrnia ją i walczy z cellulitem. Kosmetyki z kofeiną są też bardzo skuteczne w usuwaniu toksyn z organizmu. Pomagają w walce z opuchnięciami pod oczami i ze zrogowaciałym naskórkiem. Drobinki kawy to wspaniały peeling.

Jest ALE...

Na kawę powinny uważać jednak kobiety w ciąży, limit dla nich to 2-3 filiżanki. Ostrożne powinny też być osoby cierpiące na bezsenność, kawa może nasilić ten problem. Jeszcze niedawno popularne było stwierdzenie, że kawa wypłukuje m.in. magnez, wapń czy mangan. Najnowsze badania nie potwierdzają jednak tej teorii. Nie przekraczając dziennej dawki 3 filiżanek czarnego napoju, nie narażamy się na niedobory.

autor: COŚ UQO – Krzysztof Karwowski

Adam Borkowski - Sen o Warszawie

Moja fotografia opiera się na ukazywaniu codzienności Warszawy w niecodzienny sposób. Chcę pokazywać ludziom miasto z tej lepszej strony. To, co tworzę, jest połączeniem dwóch światów: realnego i tego z mojej wyobraźni - pełnego kolorów i świateł. Zależy mi na tym, aby moje zdjęcia były dla oderwaniem od zwykłej, szarej rzeczywistości.

Photo credit: Adam Borkowski
Camera: SONY A7RII


,,Nikt nie dzwoni, telefon milczy'' - Rozmowa o Agnieszce Osieckiej z Beatą Biały

Z pozoru posiadała wszystko, o czym zwykle marzy człowiek. W rzeczywistości natomiast nie było chyba bardziej samotnej poetessy. Do końca swoich dni tęskniła za miłością, ocierając się o nią wiele razy, ale zawsze – bezskutecznie. O Agnieszce Osieckiej rozmawiamy z dziennikarką, psycholożką i autorką bestsellerowej książki ,,Osiecka. Tego o mnie nie wiecie''.

Jak narodził się pomysł na napisanie książki kumulującej wspomnienia o Agnieszce Osieckiej?

Skończyłam właśnie pisać książkę i zrobiła się przestrzeń na kolejną. Moja przyjaciółka Kasia Żak nagrywała właśnie płytę z piosenkami Agnieszki Osieckiej „Miłosna Osiecka”. Wpadała do mnie przed próbą czy spektaklem i wciąż śpiewała: „Lody wanilią pachną” albo „Od czitałej do syrakiuz”. Zawsze były bliskie memu sercu pogmatwane losy poetki, jej nieoczywiste wybory, życiowa szarpanina i nieustanna, niezaspokojona potrzeba znalezienia miłości „na życie całe”. Agnieszka była obecna w moim życiu, zanim ja wkroczyłam w jej. W wykonaniu Kasi było zaś tyle emocji, że znów zaczęłam żyć Osiecką. Chodziły za mną te piosenki, na nowo zaczęłam czytać jej poezję, prozę, Dzienniki… Na premierowym koncercie płyty „Miłosna Osiecka” przepadłam na dobre. I wtedy wydawca zadał pytanie: To kto teraz? Bez namysłu odpowiedziałam: Osiecka! Potem nawet żałowałam, bo trzeba mieć tupet żeby pisać o Agnieszce, sama przecież napisała o sobie wszystko. Ale nie było odwrotu. Schowałam się jednak za moimi rozmówcami. Trudność polegała tym, żeby książka różniła się od poprzednich, opowiedziała o Agnieszce rzeczy, których nikt nie wie, pokazała ją z innej perspektywy. Starałam się dotrzeć do osób, które choć były z nią blisko, nie opowiadały dotąd o swoich relacjach z poetką.

Przeprowadzone rozmowy z pewnością zajęły dużo czasu. Jestem przekonana, że informacji było jeszcze więcej niż mogę podejrzewać. Trudno było wyselekcjonować to, co powinno znaleźć się na kartkach książki?

Miałam dwa wektory. Jeden – żeby historie nie powtarzały się. Dlatego od moich rozmówców brałam najciekawsze anegdoty, najpełniej pokazujące Agnieszkę. Ale ważniejszy był drugi wektor - żeby nie przekroczyć granicy. Agnieszka wprawdzie sama szeroko otworzyła drzwi do swego życia, opisując je w Dziennikach, w swojej prozie, a nawet w piosenkach, jednak chciałam, by uszanować tajemnicę tego, czego sama powiedzieć nie chciała. Bo przy dużej otwartości, najwyraźniej miała ważne ku temu powody. Skupiłam się też na przytoczeniu historii z jej życia, ale zupełnie pozbawionym oceny. Uznałam, że nie mam do tego ani prawa, ani kompetencji, zresztą taki jest mój stosunek do ludzi - nie oceniam, nie krytykuję ich wyborów i zachowań, bo nie jestem na ich miejscu.

Skoro mowa o ludziach – wspomnienia którego rozmówcy poruszyły panią najbardziej?

Każdy z moich rozmówców opowiedział wiele poruszających historii o Agnieszce, bo też jej życie było poruszające, niezwykłe i… smutne. Ten smutek Agnieszki był zresztą dla mnie największym zaskoczeniem. Bo przecież na pozór była szczęściarą - miała urodę, talent, sławę, pieniądze i wolność, o jakiej kobiety wtedy tylko marzyły, była kochana przez przyjaciół, łamała serca mężczyznom, a tak naprawdę była bardzo samotna. Magda Czapińska powiedziała: „Wszyscy zawsze mieliśmy wrażenie, że jest królową życia, że wybiera mężczyzn, a teraz myślę, że była samotna i zziębnięta w środku”. Maryla Rodowicz, zapytana: „Co panią w Agnieszce wzruszało?”, odpowiedziała: „Smutek, jaki miała w sobie. Często była smutna. Nie radziła sobie z miłością, z życiem. Zawsze po uczuciowych turbulencjach, po kolejnym nieudanym związku wracała do mamusi na Saską Kępę. Miała tyle przyjaciółek, którym ocierała łzy, a sama była samotna”. Katarzyna Gartner mówi natomiast: „Mam jej tekst Którędy do miłości. Jak może być szczęśliwym człowiek, który pisze: „Którędy do miłości (...) samotność mnie boli, nadzieja swawoli...”? Ona naprawdę do końca miała nadzieję na miłość!” Rozrywająca serce jest opowieść Jacka Mikuły. Kompozytor wspomina swoje ostatnie spotkanie z Agnieszką na Benefisie Maryli Rodowicz. Odwiózł ją po bankiecie do domu. „W tym samochodzie, z dala od towarzyskich śmichów-chichów, przygasła i zaczęła mnie przekonywać, bym z nią zamieszkał. Nalegała. Zaskoczyła mnie, ale potraktowałem to lekko, jako chwilową fantazję kogoś, kto przesadził z winem. Pomysł był niewykonalny – miałem rodzinę i mieszkałem daleko. Znacznie później uzmysłowiłem sobie, jak bardzo osamotniona musiała się czuć z tą straszną chorobą, jak bardzo chciała mieć przy sobie kogoś...” – wspomina. Manuela Gretkowska, która zaprosiła Osiecką na bankiet z okazji wejścia na polski rynek miesięcznika Elle, pamięta, że Agnieszka przyszła sama. „Latami była gwiazdą. Pod koniec życia czuła się bardzo samotna. Na zawsze zostanie mi w pamięci obrazek z tego przyjęcia sprzed dwudziestu pięciu lat, na które przyszła i z którego wyszła sama”.

Zofia Sylwin, redaktorka radiowej Trójki, wciąż nosi w pamięci smutny obrazek ostatniej Trójkowej Wigilii z Agnieszką. Poetka przyszła uśmiechnięta, rozmawiała, jak gdyby nic i nagle powiedziała do koleżanki: „Wiesz, Zosiu, jestem taka samotna”. „Ty? Agnieszko!” – nie mogła uwierzyć. A ona na to: „Nikt nie dzwoni, telefon milczy”

Poprosiła pani Magdę Czapińską, psycholożkę, poetkę i przyjaciółkę Osieckiej o nakreślenie portretu psychologicznego Agnieszki, na co ona odpowiedziała: „Pani chce uzyskać wzór na Agnieszkę. A tego wzoru nie ma. Ona była niedefiniowalna”. Jak się pani wydaje, czy Agnieszka lubiła samą siebie? Czy mogła być świadoma faktu, że w świecie posłusznych córek, żon i matek, jest prekursorką, uczącą kobiety innego rodzaju kobiecości?

Osiecka wiedziała, że jest inna. Zbyt niezależna i odważna różniła się od kobiet jej pokolenia. Nie liczyła się z opinią innych, z konwenansami, z tym „co ludzie powiedzą”. Robiła to, na co miała ochotę. Żyła jak chciała. Niezależna, odważna, wolna. Inna niż kobiety tamtych lat. Jej życiowe wybory jednych gorszyły, u innych wywoływały zazdrość. I zawsze podlegały ocenie. Agnieszka Osiecka wyprzedziła swój czas o pokolenie. Przetarła szlaki obyczajowe innym kobietom. Wyprzedziła epokę, bo kobiety w tamtych czasach wychodziły za mąż, rodziły dzieci i tkwiły w tych rodzinach do końca, nawet jeśli nie były szczęśliwe. Agnieszka nie. Wiedziała, że nie pasuje do obowiązującego modelu kobiety - córki, żony, matki, ale nie potrafiła zrezygnować z wolności. Mogła zresztą sobie na nią pozwolić. Niezależność finansowa sprawiała, że nie musiała uwieszać się na ramieniu żadnego mężczyzny. Nie potrafiła stworzyć domu. A może po prostu nie chciała. „Normalna rodzina to nie było życie dla Agnieszki. Urodziła się artystką, wolnym duchem (…) To nie była matka, która upierze dziecku skarpetki czy ugotuje obiad, wprowadzi granice i rytuały. Od tego był Daniel.

Świat Agnieszki kręcił się wokół życia artystycznego” - wyjaśnia Barbara Wrzesińska, przyjaciółka Osieckiej. Również reżyserka Olga Lipińska, która przyjaźniła się z poetką jeszcze w czasach licealnych mówi, że w Agnieszce nie było pragnienia posiadania domu. Dobrze jej było w pokoju, który w dzieciństwie urządził jej ojciec. „Nie mogę być ptakiem uwięzionym” – wytłumaczyła jej Agnieszka, a w „Tygrysim tangu” napisała: „Twój dom to klatka, klatka, a ja się duszę w nim. Kobieta, żona, matka - to nie jest dla mnie rym”. „Agnieszka nie była do tego stworzona” – mówi Magda Czapińska, poetka, przyjaciółka Osieckiej. Pamięta tłumaczenie Agnieszki, dlaczego nie udało się jej być przykładną żoną i czułą matką: „Może byłabym, gdybym umiała. Może gotowałabym tę pomidorową w tym domu, ale nie umiałam”. I choć wiedziała, że Agata jest nieszczęśliwa z tego powodu, nie mogła wytrzymać stabilizacji. „Bo mnie peszą poważne zamiary i długie życie zgięte w pół. Ach, łoże, łoże, stół… Może jestem jak but nie do pary, a może z górki pędzę w dół…” – napisała w wierszu „Serdeczny mój”. „Agnieszka ciągle wychodziła, uciekała i żyła, jak chciała, ciekawa ludzi, ich historii, ich uczuć, opowieści, anegdot, płaczu, nieszczęść i szczęść (…) Przychodziła, wychodziła. Tak, jak wychodziła ze swoich urodzin, tak wychodziła z ciepła, bo było za ciepłe, z małżeństwa, bo stabilizacja usypiała jej uczucia, z miłości, bo było zbyt słodko, z macierzyństwa, bo miała poczucie winy. Nie mogła wytrzymać i wychodziła. Miała jak kot, swoje ścieżki” – uważa Krystyna Janda. Wciąż gnała za czymś, czego złapać nie może. Mężczyzna, który był gotowy na życie aż po grób, przestawał ją interesować.

Podczas pracy nad książką nie tylko rozmawiała pani z bliskimi Osieckiej, ale również odwiedzała miejsca poetce bliskie. Podejrzewam, że to zbliża do bohaterki, o której aktualnie się pisze... Poczuła pani jakiś wspólny mianownik, cechę, która Was łączy?

I przeraziłam się. Bo zdałam sobie sprawę z tego, że podobnie jak Agnieszka mam problem z miłością. I że muszę coś zmienić, jeśli nie chcę skończyć samotna, jak ona. Życie uczuciowe Agnieszki jest dla mnie wielką lekcją, jakich miłości unikać. Agnieszka na przykład bezgranicznie i bezrozumnie zakochała się w pewnym Zbyszku, znacznie od niej młodszym, o którym mówiła: „mężczyzna, który nigdy nie zaprosił mnie na święta do swojej matki”. Czy pani to sobie wyobraża?! Byli razem 14 lat! „Jak potępieniec kochałam przez czternaście lat jednego Zbyszka. Byłam już dorosła, miałam za sobą dorobek, jakąś popularność, osobowość, która się ludziom podoba. Ja dla Zbyszka zrobiłabym wszystko. I wszystko bym zostawiła. Niestety, nie miałam szansy się poświęcić” – napisała w „Rozmowach w tańcu”. Czy pani wie, że tak naprawdę Agnieszka całe życie szukała miłości, takiej „na życie całe” i mężczyzny, przy którym „się zestarzeję i przy kim mi nie będzie wstyd”? I umarła… samotna.

Katarzyna Gartner stwierdziła w rozmowie z panią, że Osiecka nie umarła na raka – Ona umarła z braku miłości. Można powiedzieć, że uschła jak kwiat. Wyśniła sobie partnera, którego później szukała w każdym pokochanym przez siebie mężczyźnie. Nigdy go nie odnalazła... To takie abstrakcyjne, można powiedzieć – przecież Osiecka nie mogła opędzić się od mężczyzn! Jak skomentować fakt, że Osiecka śniła o miłości każdej nocy, a nigdy nie zaznała jej tak, jakby tego chciała?

Powiedziała jeszcze: „W swej istocie jej życiorys to dramat. Oto losy kobiety, która całe życie szukała miłości, i na ten brak miłości umarła”. No właśnie, kochali się w niej najważniejsi, najbardziej pożądani mężczyźni tamtych lat. „Ktoś kiedyś powiedział złośliwie o Agnieszce, że sypiała z pierwszym rzędem historii. Kochali się w niej najwięksi tego kraju. Chociaż... „kochali” to może za dużo powiedziane – przeżywali z nią fascynujące epizody. To ona była wiecznie zakochana, zwykle nieszczęśliwie – powiedziała mi Krystyna Janda. Jest przekonana, że mężczyznom imponowała inteligencja Agnieszki... połączenie urody z inteligencją, wyobraźnią i piekielnym talentem.

Co - według pani - jest w Agnieszce najbardziej fascynujące?

Myślę, że jej pogmatwane wnętrze i szalone życie. Agnieszka w miłości nie kalkulowała, szła jak w dym, tyle że potem zostawała z tego uczucia tylko garstka popiołu. I oczywiście fascynujący był talent Osieckiej. Michał Kott powiedział, że była najbardziej utalentowaną osobą, jaką w życiu spotkał. I trudno się z nim nie zgodzić. Tego talentu jej zazdroszczę.

Z książki pani autorstwa można łatwo wywnioskować, że Osiecka była wspaniałą przyjaciółką, ale jednak przez każdego zapamiętaną inaczej. Jak to możliwe, że było tyle Agnieszek w jednej tylko Agnieszce?

Sama Agnieszka pisała o sobie: „Jaka ja byłam, nie wie nikt, kogo lubiłam, nie wie nikt…”. Magda Czapińska powiedziała, że Agnieszka była jak lustro, w którym odbija się świat ze wszystkimi jego barwami i emocjami. Kiedy po jej śmierci to lustro rozpadło się na tysiące kawałeczków, każdy z jej przyjaciół, bliskich i znajomych zachował swój kawałek i widzi Agnieszkę w taki sposób, w jaki sam postrzega świat. Każdy opowie inną historię - wspomni o innych rzeczach, co innego zauważy. Bo każdy znał inny kawałek Agnieszki. Była jak kameleon. Hanna Bakuła powiedziała na przykład, że Agnieszka potrafiła być zwariowana i szalona, ale sama Hanka jest jak kolorowy motyl i być może wciągnęła Agnieszkę w ten swój barwny świat. Zupełnie inną relację poetka miała z Magdą Czapińską, Krystyną Jandą czy Magdą Umer. Starałam się pozbierać te rozbite kawałki lustra. Ale czy to w ogóle możliwe?

Rozmawiała: Aleksandra Kucza

Umysł z plasteliny, czyli czym jest Neuroplastyczność?

Umysł. Jak wiele niewiadomych, kryje się pod tym słowem. Nie bez przyczyny działania naszego mózgu, są uznawane za jeden z najciekawszych tematów do badań i rozmów. Niewątpliwie sposób funkcjonowania naszego organizmu, to jak zbudowany jest ten konkretny narząd oraz to jak fundamentalną funkcję pełni, nie ułatwia naukowcom pracy nad nim. Chyba nikogo nie zdziwi fakt, że mózg jest najbardziej skomplikowanym elementem naszej budowy. Pełni rolę głównego centrum dowodzenia i jest odpowiedzialny za odbieranie, przetwarzanie, a także generowanie wszystkich bodźców, które do nas docierają. Co ciekawe mózg ma zdolność identyfikowania bólu w całym ciele, jednak sam nie posiada receptorów nerwowych, dzięki którym mógłby sam odczuwać ból. Pomimo tego, że nadal jego zdecydowana większość jest dla nas skomplikowaną zagadką, to istnieją pewne techniki, które poprzez zaangażowania go do działań, mogą ułatwić nam życie.

MODELUJ SWÓJ MÓZG!

Najnowsze badania ukazały, że nasz mózg jest dużo bardziej elastyczny, niż się nam wydawało. Zjawisko to określa się neuroplastycznością. Polega ona na zdolności tkanki nerwowej do tworzenia nowych połączeń, których celem jest ich adaptacja, reorganizacja, samonaprawa, zmienność wobec tego co znane, umiejętność pamięci oraz proces uczenia się. Pomimo tego, że przez wiele lat sądzono, iż u ludzi, którzy osiągnęli etap dorosłości, szlaki nerwowe w ośrodkach nerwowych są nie do zmienienia, tak w późniejszym okresie nauka stanowczo zaprzeczyła temu twierdzeniu i co najważniejsze, obaliła go mocnymi kontrargumentami. Co to oznacza?

Bez względu na to ile masz lat, możesz zmienić funkcjonowanie swojego mózgu na lepsze! Neuroplastyczność to proces trwający przez całe życie

Skoro wiemy już, że nasz mózg pod wpływem różnorodnych bodźców, kształtuje się każdego dnia, powinniśmy wykorzystać tę wiedzę do tego, by „ulepić go” eliminując przy tym nasze wady.

PLASTYCZNY ASPEKT umysłu

Wszystkie informacje, które na co dzień zdobywamy, powodują że neurony znajdujące się, w każdej części mózgu produkują nowe synapsy, kreując przy tym również nowe formy kontaktu. Dodatkowo uwalniają one neuroprzekaźniki. Faktem jest, że w naszym mózgu znajduje się około miliarda neuronów, towarzyszących nam od urodzenia. Jednak co ciekawe naukowcy okryli zdolność łączenia się i komunikowania owych neuronów, na wiele sposobów, tworząc tym samym różne aksony i nowe szlaki nerwowe, przez które mogą być przesyłane konkretne informacje.

Neurogeneza & hipokamp

W ciągu ostatnich kilku lat, naukowcy odkryli coś wyjątkowego. Znana nam neuroplastyczność, określa zdolności adaptacyjne istniejących już komórek. Jednak po raz kolejny nauka zrobiła krok w przód, poprzez zaobserwowanie nieznanego dotąd zjawiska, polegającego na zdolności mózgu do tworzenia nowych neuronów. Odkrycie to zostało nazwane neurogenezą. Zachodzi ono tylko w hipokampie, czyli obszarze mózgu odpowiedzialnym za naukę, pamięć, emocję oraz rozpoznawanie przestrzenne.

Według badań nasz mózg może generować do 700 nowych neuronów na dobę!

JAK POWINNIŚMY „LEPIĆ” SWÓJ MÓZG

Kiedy jesteśmy już mądrzejsi o wyżej wspomnianą wiedzę i doskonale wiemy jakie nawyki chcielibyśmy u siebie zwalczyć, przyszedł czas na realizację. Na samym początku należy przygotować swój mózg na nadchodzące zmiany. Jak to zrobić? Zaczynając od początku, musisz najzwyczajniej w świecie pobudzić swój mózg. Idealnym na to sposobem będzie regularne próbowanie czegoś nowego. Kiedy dostarczamy do organizmu nowe bodźce, powodujemy wewnętrzną mobilizację i aktywizację naszego ciała. W tym wypadku najlepiej sprawdzą się ćwiczenia, związane z użyciem wyobraźni przestrzennej, ponieważ właśnie one stymulują aktywność hipokampa. Kolejną metodą jest aktywność fizyczna. Ważne, aby czynności, które będziemy w jej ramach wykonywać, sprawiały nam przyjemność i radość.

Kiedy nasz mózg jest już „rozgrzany”, możemy przystąpić do działania. Doktor Tara Swart, a zarazem autorka wybitnego dzieła: „Otwórz umysł, zmień swoje życie”, przedstawia przewodnik składający się z czterech etapów postępowania. Wzrost świadomości, koncentracja, świadoma praktyka oraz odpowiedzialność. Pani doktor podkreśla, jak ważne jest uświadomienie sobie destrukcyjnego działania negatywnych nawyków, które utrudniają nam życie i wprowadzają w nie chaos. Kiedy już to zrozumiemy, zostaje nam zastąpienie ich lepszym zachowaniem. Należy pamiętać, że nasz mózg nie reaguje na słowo „nie”. Zamiast mówić rzeczy, których nie chcemy już robić, skupmy się na tych, które chcielibyśmy wprowadzić do naszej codzienności. Oczywiście ważna jest systematyczność i chęć działania. Daną technikę powinniśmy stosować przy każdej możliwej okazji.

Autor: Jesica Nocek

Bioteka - Współczesna apteka dla ducha!

Spacer do Ogrodu Saskiego w Lublinie? Koniecznie! Pamiętajcie jednak, że po drodze warto zahaczyć o nowopowstałą Biotekę, czyli prawdopodobnie najbardziej zieloną bibliotekę w Europie. W tym miejscu otoczycie się nie tylko towarzystwem książek, ale także zielenią i wyjątkowym designem, który na długo zapadnie Wam w pamięć.

Istnieją miejsca, o których zawsze myśli się z nutą pewnej nostalgii. Wiedzą o tym mieszkańcy Lublina, do dziś wspominający kultową Karczmę Słupską. Lokal po restauracji z dancingiem stał pusty od lat, a medialna debata z udziałem mieszkańców trwała nieprzerwanie. Władze miasta głowiły się nad kwestią zagospodarowania opustoszałego terenu. Sytuacja zmieniła się w styczniu tego roku. Dziś miejsce to nie przyciąga gastronomią i rozrywką taneczną, ale zaprasza lokalnych czytelników oraz wszystkich zwolenników niebanalnych rozwiązań. Nowa filia Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Hieronima Łopacińskiego, nazwana Bioteką, to miejsce pełne bogatych zbiorów - 18 tys. książek, 9 tys. audiobooków, 7 tys. filmów, jak również albumów muzycznych. Co więcej, urządzone i wyposażone za niemal 1,6 mln złotych wnętrze, pozwoli na swobodną organizację spotkań oraz wydarzeń kulturalno-edukacyjnych.

GENEZA PROJEKTU

Trzeba jednak przyznać, że gdyby nie kreatywność i chęć połączenia dwóch miejsc w jedną, doskonale współgrającą ze sobą całość, Bioteka nigdy by nie powstała. Aż chce się w tym miejscu zapytać - jak to wszystko się zaczęło? Początków powstania tego innowacyjnego miejsca należy doszukiwać się w rewitalizacji lublińskiego Ogrodu Saskiego, kiedy to po namysłach padła ostateczna decyzja - wnętrze biblioteki będzie naturalną kontynuacją ogrodu, a materiałami użytymi do jej powstania stanowić będą drewno, beton (współczesny kamień), a także zieleń (w dużych ilościach!). Autorami projektu jest pracownia architektoniczna GK-Atelier Grzegorz Kłoda, która na swoim koncie ma już nagrodę European Property Award za projekt "Biblioteki na Poziomie" w Lublinie. Architekci skupiają się głównie na projektach stanowiących wyzwania twórcze. Nie wolno też zapomnieć o głównej idei nowego projektu, jaką jest zrównoważony rozwój, który Bioteka chętnie propaguje wśród czytelników.

ZIELONO I SPOŁECZNIE

Wyjątkowy design nowej filii biblioteki w Lublinie łączy się z działalnością i ofertą Bioteki. Kryzys klimatyczny, często spotykana dewastacja zieleni i betonizacja przestrzeni to kwestie, które pozostają pomijane przez wielu z nas. Lublińscy bibliotekarze mówią im jednak stanowcze ,,NIE!'' i z chęcią angażują społeczeństwo do dzielenia się zielenią na rzecz biblioteki. Ciekawostką jest, że rośliny znajdujące się na terenie filii to dary od mieszkańców i innych bibliotekarzy. Bioteka ma więc społeczny charakter dający poczucie, współtworzenia tego miejsca. Miłą odmianą nadającą bibliotece inny, dotąd niespotykany wymiar jest fakt, że po wyjściu możemy trzymać w dłoniach nie tylko dobrą książkę, ale również... roślinę! Jak tłumaczy kierowniczka Bioteki Monika Schmeichel-Zarzeczna:

,,Chcemy pielęgnować strefę bio i pokazać jak ważna jest ona dla nas wszystkich. Aktualnie użytkownicy mogą wymieniać się roślinami. Kwiatodzielnia to jeden z obszarów naszej działalności. Mamy nadzieję, że wkrótce kolejne będą mogły być realizowane”

Bioteczna zieleń to nie tylko aranżacja wnętrz, ale również prowadzona na szeroką skalę edukacja proekologiczna, dedykowana użytkownikom w różnym wieku.

Obrazy wiszące na ścianach z mchu? Rzecz jasna w Biotece! Spacer po wnętrzu historycznego lokalu zaczynamy od niewielkiej galerii sztuki, w którym prezentowane będą wystawy tymczasowe. Wzrok każdego użytkownika już od samego przekroczenia progu przyciągać będzie sztuka, mech, szarość ścian, jak również wystające z nich donice. Usytuowane na posadzce podświetlane kubiki będą natomiast spełniały dwie funkcje - siedzisk oraz postumentów. Uwagę przyciąga także sufit, który w całej bibliotece ma charakter industrialny, z widoczną infrastrukturą techniczną. Ujednolicona matowa czerń wszystkich urządzeń takich jak kable, rury i tym podobne, podbija wszechobecną zieleń. Warto wspomnieć o oszczędnej w formie, minimalistycznej oprawie oświetleniowej, składającej się z żarówek wiszących na zwykłych czarnych kablach, wyłaniających się z zielonego sufitu.

DESIGN, MOTYWY I PLANT SWAP

Szara podłoga z mikro cementu to aspekt, który zdecydowanie nadaje Biotece niepowtarzalnego charakteru. Dlaczego? Traktuje się ją bowiem jako tło do umieszczania grafik lub reprodukcji o znaczeniu symbolicznym techniką malarską. A co za tym idzie, naszym oczom okaże się logo Bioteki, mapa miasta z dokładnym oznaczeniem wszystkich filii MBP, motyw florystyczny, czy też reprodukcja wyobrażenia Biblioteki Aleksandryjskiej. Ściany pomieszczeń wykończone są tynkiem imitującym beton architektoniczny, jak również opalanym drewnem, natomiast regały na książki, jak i żaluzje, kolorem przypominają jasne drewno. Oprócz tego Bioteka posiada tzw. ,,strefę chillout'' z ogromną kanapą, obok której znajduje się aktualna prasa. Wypoczynek w tej strefie ułatwia rzecz jasna zieleń w postaci roślin. Właśnie to miejsce będzie propagowało ideę Plant Swap, czyli inaczej bliźniaczkę bookcrossingu, ale w innej formie, ponieważ wymieniać będziemy się nie książkami, a właśnie roślinami i warto podkreślić, że jest to autorski projekt bibliotekarzy.

DLA KAŻDEGO... COŚ!

Kto odwiedzi nową filię lublińskiej biblioteki, temu na pewno nie umknie ciekawie zaaranżowana lada recepcyjna w kształcie półkola, tuż nad którą wisi ogrom zieleni. Co więcej, z recepcja położona jest blisko sali głównej, czyli inaczej - sali eventów i spotkań - przyciągającą nietypowymi meblami takimi jak na przykład połączenie łóżka i regału służącego do ustawiania książek, udekorowanego girlandą lub fotel na książki. Na terenie lokalu nie zabrakło także strefy dla najmłodszych, która również nawiązuje do idei przyrodniczej. Wszystko za sprawą siedzeń w kształcie zwierząt. Ponadto sala dziecięca posiada zawieszony projektor, umożliwiający prowadzenie zajęć multimedialnych dla dzieci.

DŹWIĘK I CISZA

A co z tymi, którzy chcieliby zaszyć się w Biotece, aby posłuchać audiobooków? Oczywiście, ta czynność również jest tutaj możliwa! Biblioteka zaprasza do strefy audiobooków, wyposażoną nie tylko w płyty, ale również siedziska we wnękach, umożliwiające spokojny odsłuch. A jeśli o ukrywaniu się we wnętrzu biblioteki już mowa, nie wolno nam zapomnieć o wygłuszonym kolorowymi panelami pomieszczeniu przeznaczonym do grania w planszówki, zajęć z udziałem niewielkich grup lub biblioterapii. Nie zabraknie również miejsca dla tych, którzy chcą z komputera. Mało tego, stanowiska komputerowe przystosowane są dla osób z niepełnosprawnościami i trzeba tu wspomnieć, że cała Bioteka pozbawiona jest barier, które mogłyby uniemożliwić niepełnosprawnym korzystania z dobrodziejstw nowopowstałego obiektu. Na uwagę odwiedzających zasługuje również kilkunastometrowy korytarz wystawowy, którego zwieńczeniem jest podświetlana ściana wodna, inaczej zwana hydrościanką, uspokajająca jednostajnym szumem wody.

APTEKA DLA DUCHA

Bioteka to współczesna apteka dla ducha, umożliwiająca ucieczkę od bodźców dnia codziennego. Miejsce to jest prawdopodobnie jedyną taką pracownią w Polsce, tworzącą wewnętrzny system projektowania bibliotek w skutku analiz potrzeb użytkowników oraz burzy myśli bibliotekarzy. To co przyciąga do Bioteki, to przede wszystkim logo oraz jej indywidualny charakter, z którym niezwykle łatwo się utożsamić i rozpoznać spośród dziesiątek innych filii.

Autor: Aleksandra Kucza

#SZTUKANADZIŚ - Yayoi Kusama

Yayoi Kusama, to bardzo charakterystyczna i wyjątkowa artystka. Kiedy o niej myślę, widzę kropki, jaskrawe, intensywne kolory, ale przede wszystkim niezwykle silną, niezależną a jednocześnie bardzo niedostępną kobietę.

Jest jednym z najdrożej sprzedających się żyjących twórców w historii. Absolutnie mnie to nie dziwi. Kiedy mieszkałam w Nowym Jorku, miałam okazję być na dwóch wystawach poświęconych Kusamie. Jedna całkowicie dedykowana artystce “Festival of Life”, w dwóch budynkach galerii Davida Zwirnera, a druga to wystawa LV, na której mogłam podziwiać współpracę Yayoi z jednym z największych i kultowych domów mody.

Na pierwszą, czekałam ponad 3 godziny w kolejce na dworze, dodam, że była to zima, a odczuwalna temperatura: -20 stopni. Było warto. Mimo, że każdy z odwiedzających miał tylko 1,5 minuty na jedno pomieszczenie. Tak, p ó ł t o r e j minuty.

Nie tylko w mieście, które nigdy nie śpi, trzeba było czekać na wejście do galerii. Każda wystawa Kusamy, czy to w Paryżu, czy na drugim końcu globu, była oblegana przez ludzi. Wystawa Infinite Obsessions odbywała się w Meksyku, a zainteresowanie było tak duże, że postanowiono zrezygnować z nocnej przerwy, by wszyscy mogli ją obejrzeć. Zobaczyło ją ponad dwa miliony osób. Absurdalna liczba prawda? Ale taka właśnie jest sztuka Kusamy. Niepowtarzalna, wyrwana z kontekstu i zdecydowanie warta stania w kilkugodzinnej kolejce.

DZIECIŃSTWO I... PLAMKI!

Yayoi Kusama urodziła się w Japonii. Od najmłodszych lat miała problemy psychiczne. Bardzo często doświadczała halucynacji, rozmawiała z roślinami. Widziała plamki przed oczami. Myślała, że właśnie tak wygląda rzeczywistość, dlatego przetwarzała ją w sztukę. Stąd kropki, którymi pokrywała wszystko, co ją otaczało.

Urodziła się w bardzo zamożnej, ale toksycznej rodzinie. Była musztrowana i krytykowana przez matkę, która zmuszała córkę do podglądania ojca podczas jego notorycznych zdrad.

Takie niuanse z życia prywatnego nigdy mnie nie interesowały, ale w tym przypadku odnosi się to bezpośrednio do przyszłej twórczości artystki, ponieważ w życiu dorosłym i twórczym odbiło to na niej mocne piętno.

Miała problem z bliskością i seksualnością. Mimo, że matka Kusamy nie akceptowała jej artystycznego talentu, wysłała ją na studia artystyczne o kierunku nihonga. Jest to klasyczna, japońska technika malarska. Studia w Japonii były dla Yayoi koszmarem. Zbyt duże restrykcje i zero wolności twórczej, sprawiły, że po studiach postanowiła wyjechać do Nowego Jorku. Z kilkoma dolarami zaszytymi w rąbku jej sukienki.

Wyobraźmy sobie lata pięćdziesiąte w Nowym Jorku. Fascynujące miasto, pełne wyjątkowych postaci, które zapisały się w historii. Bohema artystyczna, Dzieci Kwiaty i Nixon, jako ówczesny prezydent Stanów. Nie było łatwo, ale jak większość artystów, które są ikonami swoich czasów, zależało jej głównie na tworzeniu. To sztuką mierzyła poziom swojego bycia, nie pieniędzmi.

Mimo niełatwego życia w mieście, które nigdy nie śpi, Kusama powoli zaczęła być rozpoznawalna. W latach 60-siątych zainteresował się nią świat sztuki. Przybywało też jej fanów. Organizowała wystawy pod własną kuratelą, na których uskuteczniała sztukę perfomance. Odbywały się orgię i happeningi okraszone jaskrawymi kropkami, które do dzisiaj są nieodłącznym elementem jej twórczości. Kusama uwielbiała prowokować. W rzeczywistości, w której coraz więcej ludzi pragnęło wkroczyć w głąb siebie poprzez LSD, Kusama czuła się bezkarna i mocno zainspirowana. W 1968 roku powstał jeden z jej najbardziej prowokujących performenców. Napisała list do Richarda Nixona, prezydenta USA, proponując mu seks w zamian za zakończenie wojny w Wietnamie:

Zapomnijmy się, najdroższy Richardzie, i scalmy się z Absolucie, wszyscy razem we wszystkim razem. Wzniesiemy się na samą górę, pomalujemy nasze ciała w kropki, zatracimy nasze ego w nieskończoności, a na koniec odkryjemy nagą prawdę: NIE DA SIĘ WYPLENIĆ PRZEMOCY PRZEMOCĄ! Prawda jest zapisana w obłościach. Proponuję, że w czułości i ukojeniu ozdobię twoje twarde, muskularne ciało. Delikatnie! Delikatnie, mój Richardzie! Uspokój swojego męskiego ducha walki!.

Nixon nigdy nie odpowiedział na prowokujący zabieg artystyczny w wykonaniu artystki. Za to Kusama, urządziła w tym czasie orgię, którą nazwała 'nixońską'.

W dziełach Kusamy nie tylko powiela się motyw kropek, ale i fallicznych wzorów. Przez lata miała problemy z seksualnością. Dlatego sztukę traktowała jako terapię. Zawsze frapowała ją nieskończoność. Mimo coraz większych formatów płócien, nadal czuła ograniczenia. Stąd powstały najbardziej znane z jej dzieł, czyli instalacje świetlne, wykreowane w przestrzeni publicznej i galeryjnej. Gdzie dzięki lustrom i światłom, tworzy się magiczna, złudnie nieskończona otchłań. Te, do których teraz setki tysięcy ludzie stoją w kolejkach, by chociaż na chwilę zatracić się w twórczości artystki i zdobyć niepowtarzalne zdjęcie na instagram. Sama tego doświadczyłam i wiem jak wyjątkowym przeżyciem jest te kilka minut w głowie Kusamy.

Mimo, że ludzie zdecydowanie chętniej odwiedzają wystawy artystki, to świat sztuki od zawsze bardziej interesowały jej obrazy, które sprzedawane są za niebotyczne kwoty, plasując Yayoi jako jedną z najdroższych artystek w historii.

Istalacje i przestrzenie są dostępne dla odwiedzających. Artystka zachęca ich do czynnego udziału w tworzeniu i przetwarzaniu jej sztuki. Kiedy stworzyła wystawę Obliteration Room, zaaranżowała biały pokój, który mógł nawiązywać do dziewiczego, czystego płótna. Odwiedzający dostawali naklejki, kolorowe kropki, które mogli przyklejać w każdym miejscu. Po kilku tygodniach, z białego pomieszczenia, powstało przestrzenne dzieło sztuki, w którym fani artystki mieli swój udział.

Moim największym artystycznym autorytetem w świecie sztuki od zawsze był Andy Warhol. Tworzył w tym samym czasie, co Yayoi. Bardzo spodobała mu się multiplikacja wykorzystywana przez Yayoi. Mimo, że artystka nie wyraziła zgody, Warhol sam zaczął ją stosować. Stała się jego kultowym znakiem. Rozpoznawalnym na całym świecie.

PODSUMOWANIE

Dla mnie postać Kusamy to niezwykła mieszanka kreacji i autentyczności. Mimo, że artystka mieszka w zakładzie psychiatrycznym od lat 70-siątych i ma ponad 70 lat kariery za sobą, to nadal prężnie działa w świecie sztuki i zarządza swoim imperium. Jej pracownia znajduję się na przeciwko szpitala. Codziennie pracuje tam od świtu do nocy. Ma określoną rutynę, którą bez przerwy stosuje od wielu lat. Jak sama mówi: „Jedyną rzeczą w moim życiu, jaka mi pozostała, jest praca, którą muszę wykonać”.

AUTOR: MARIKA SZWAL

NOWY FIAT TIPO - Włosi idą za ciosem!

Zacznijmy od tego, że model Tipo to najpopularniejszy model włoskiej marki w Polsce. Od samego początku oferował przestronne wnętrze, sprawdzone silniki i świetną cenę. Po 5 latach przyszedł czas na nowe rozdanie. Włoskie marki mają specjalne miejsce w naszych designerskich sercach i nic dziwnego, ponieważ podstawowy model Fiata zaskakuje po raz kolejny!

Jest ładniej i dojrzalej!

Ile razy nie mijałbym dotychczasowego modelu Tipo, tyle razy doceniam jego prosty, a zarazem klasyczny design. Ten samochód po prostu niczego nie udaje i zawsze czuć było w nim włoski flair.

Nowe Tipo to ewolucja udanego wzornictwa. Znajdziemy tu przeprojektowane reflektory, lepsze materiały, cyfrowe technologie wewnątrz oraz nową odmianę Cross, która jest świetną propozycja dla fanów miejskich crossoverów

Mieliśmy okazję testować obie wersje i każda z nich oferuje stylistycznie nieco inne podejście. Odmiana Life to klasyczne Tipo z nowym aktywnym grillem i światłami LED. Nowy kształt reflektorów sprawił, że Tipo jest bardziej zadziorne, ale i dostojne. Lakier Oceano Blue świetnie pasuje, a całość sprawia wrażenie auta z wyższego segmentu.

Środek to cyfrowa ewolucja!

System Uconnect zalicza się moim skromnym zdaniem do jednego z najlepszych! Nadal jest przejrzysty, stosunkowo szybki i bardzo intuicyjny. Dodatkowo, znajdziemy tu również wsparcie Apple Carplay i Android Auto. Pamiętajcie, że design to również funkcja i łatwość obsługi, tak więc brawo Fiat! W odświeżonym Tipo możemy też znaleźć asystenta kierowcy, który pilnuje pasa ruchu oraz cyfrowy wyświetlacz pomiędzy zegarami. Kierownica jest nieco mniejsza, ale to również atut odświeżonego kokpitu.

Bardzo przypadły nam do gustu detale w postaci nowych kół, satynowych klamek oraz nowego logo z Turynu, które znajdziemy również w elektrycznym modelu 500. Spasowanie jest również na plus. Podczas jazdy nic nie skrzypiało i nie sprawiało wrażenia tandety lub nieuczciwej oszczędności. Producent daje również 5 lat gwarancji, co mówi już samo za siebie. Patrząc na całokształt, kierowca Tipo to z pewnością rozsądny, uczciwy i dobry człowiek (wink!).

Tipo Cross to zupełna nowość!

Od czasu premiery to właśnie ta odmiana zwróciła naszą największą uwagę. Fiat chce zainteresować fanów miejskich crossoverów i z pewnością ten zabieg się udał. W odmianie Cross zyskujemy 7 cm prześwitu. Warto wspomnieć, że siedząc w podstawowej odmianie Tipo mamy wrażenie, że auto jest bardzo przestronne. W odmianie Cross musimy jeszcze o tym pamiętać przy wysiadaniu. To również zaleta, ponieważ producent nie poszedł tylko w stylistykę, ale przeprojektował auto tak, że ma to sens.

Design i odczucia!

W odmianie Cross mamy nieco inną tapicerkę, koła oraz podwyższone nadwozie zabezpieczone listwą oraz nadkolami z tworzywa. Testowany model posiadał też zjawiskowy kolor Orange Paprika, który świetnie wpisuje się w charakter tego auta. Cross to wersja dla osób, które lubią weekendowe wypady poza miasto, odwiedzają góry i nie przejmują się zbytnio tym, że droga jest mocno zabłocona. Obszerne wnętrze oraz bagażnik pozwoli zabrać wszystko, co potrzeba.

Prowadzenie po włosku!

Pomiędzy odmianą Life, a Cross nie ma kolosalnej różnicy w samym prowadzeniu. Auto prowadzi się dobrze, jest naprawdę ciche i dzielnie pokonuje zakręty. W odmianie Cross czujemy już, że auto jest nieco wyższe, ale jest też bardziej komfortowo. W odmianie Life mieliśmy nową 3-cylindrową jednostkę o mocy 100 KM, która nie jest w żadnym przypadku dynamiczna, ale potrafi być bardzo ekonomiczna. Tipo Cross było wyposażone w silnik Diesla, który jest zdecydowanie lepszym wyborem dla tej odmiany Fiata.

Podsumowanie

Na pewno duży plus za stylistykę i ewolucje modelu. Tipo to bardzo dobra propozycja, która z pewnością znajdzie wielu sympatyków włoskiego wzornictwa. Nowe modele są nieco droższe, ale co dzisiaj nie jest?


TOP 7 SUPERFOODS - Postaw na super żywność!

Jesteśmy tym, co jemy. Każdy z nas słyszał to zdanie już wiele razy. Jednak pomimo tego, pod wpływem napiętego harmonogramu dnia codziennego, ulegamy pokusom i sięgamy po niezdrowe przekąski, które po chwilowym uwolnieniu endorfin, szkodzą naszemu zdrowiu. Super żywność, inaczej superfoods to nic innego jak nieprzetworzone, w pełni naturalne produkty, które wyjątkowo pozytywnie, wpływają na funkcjonowanie naszego organizmu. Choć istnieje wiele definicji opisujących poprawne rozumienie tego terminu, to wszystkie posiadają wspólny element, którym jest - „jedząc to i to będziecie zdrowsi!”. Trzeba przyznać, brzmi przekonująco.

Super żywność jest super!

Żywność bogata w składniki odżywcze, uważane za szczególnie korzystne dla naszego zdrowia zarówno psychicznego, jak i fizycznego; wartościowy składnik odżywczy pochodzący z witamin, błonnika, minerałów; nieprzetworzone produkty spożywcze, które posiadają cudowne właściwości dostarczające naszemu organizmowi znaczące ilości witamin, substancji bioaktywnych, minerałów, aminokwasów, enzymów czy kwasów tłuszczowych omega-3. Tak właśnie opisywane są superfoods.

Super żywność ma działanie antyoksydacyjne, chroni nasz organizm przed różnymi chorobami, a dodatkowo posiada właściwości lecznicze, dzięki którym wspiera organizm w przypadku zachorowania na raka, choroby serca, osteoporozę, miażdżycę

Niestety nie ma jednego produktu, który sprawi, że Twoja odporność znacznie wzrośnie, czy pozbędziesz się zbędnych kilogramów i będziesz posiadać sylwetkę marzeń. Jeśli chcesz o siebie zadbać, to warto skupić się na dwóch aspektach takich jak zmiana nawyków zdrowotnych, w których myślą przewodnią jest zdrowa i zbilansowana dieta oraz aktywność fizyczna. Jest to ciężka praca, która wymaga wysiłku, czasu, pokładów motywacji i przede wszystkim konsekwencji. Jednak efekt, które jesteśmy w stanie osiągnąć są tego warte. Lista produktów superfoods jest różnorodna i bardzo długa, niżej przedstawię Wam 20 najczęściej występujących produktów, określanych jako superżywność.

TOP 7 SUPERFOODS

SPIRULINA

To mikroskopijna alga pochodząca z gromady sinic. Jej pozytywne właściwości doceniali już Aztekowie. Dostarcza nam białko, witaminy oraz składniki mineralne. Przykładami jej właściwości zdrowotnych są m.in. pozytywny wpływ na poprawę profilu lipidowego i gospodarki węglowodanowej organizmu. Należy jednak pamiętać, że jako alga nie powinna być stosowana przez osoby chorujące na tarczycę.

CHLORELLA

To wyjątkowa alga pochodząca z Korei Południowej. Określana jest prawdziwą bombą witaminową – zawiera m.in. w dużej ilości chlorofil, aminokwasy i kwas foliowy. Jest to bogate źródło witamin i mikroelementów. Dostarcza nam witaminy z grupy B, A, C oraz E, kwasy tłuszczowe omega-3, kwasy nukleinowe oraz liczne minerały np. wapń, potas, żelazo, cynk, magnez, fosfor, mangan, jod i selen. Jako jedną z najważniejszych zdolności chlorelli podaje się detoksykację organizmu. Należy jednak pamiętać, że jako alga nie powinna być stosowana przez osoby chorujące na tarczycę.

QUINOA / KOMOSA RYŻOWA

Mówi się o niej, święte zboże Inków. Pochodzi z Ameryki Południowej i jest źródłem pełnowartościowego białka, wielu witamin, kwasów tłuszczowych i składników mineralnych. Ma właściwości antyoksydacyjne oraz potencjalne działanie antynowotworowe. Komosa ryżowa to pseudo zboże, tzn. roślina, która wytwarza bogate w skrobię nasiona, lecz w rzeczywistości nie jest zbożem.

JAGODY GOJI

Małe, jaskrawoczerwone jagody goji rosną w Mongolii i Tybecie. Mają słodko-kwaśny smak, który idealnie wkomponuje się do np. owsianek. Pomimo swoich niepozornych rozmiarów, posiadają potężną dawkę przeciwstarzeniowych antyoksydantów. Dodatkowo ilość witaminy C, którą zawierają, jest znacznie większa niż w pomarańczach. Dzięki temu są znakomite w profilaktyce przeziębień oraz ogólnym wzmacnianiu odporności organizmu. W ich skład wchodzi pełen zestaw białek, witaminy z grupy A i E oraz 18 aminokwasów. Mówi się, że to najzdrowsze owoce świata! Dodatkowo uważa się, że jagody goji chronią przed chorobami oczu, pojawiającymi się w wyniku starzenia organizmu. Zawierają także kompleks polisacharydowy LBP, którego zadaniem jest pobudzenie układu odpornościowego do prawidłowego funkcjonowania. Substancja ta cechuje się również właściwościami przeciwutleniającymi oraz antynowotworowymi. Jagody goji mogą być pomocne w kontrolowaniu uwalniania cukru do krwi. Badania pokazują, że jagody goji równoważą poziom glukozy i insuliny we krwi. Należy jednak pamiętać, że mogą one wchodzić w interakcje z niektórymi lekami na rozrzedzenie lub nadciśnienie krwi i lekami na cukrzycę, dlatego warto przed rozpoczęciem stosowania, porozmawiać ze swoim lekarzem.

MŁODY JĘCZMIEŃ / TRAWA JĘCZMIENNA

Dokładnie tak jak mówi nam nazwa młody jęczmień to młode, zielone pędy jęczmienia zwyczajnego. Zawierają one aż jedenaście razy więcej wapnia niż krowie mleko! Mogą poszczycić się także wysoką ilością witaminy C oraz witamin E, B1, B2, B6 oraz B12. Dodatkowo ilością żelaza pokonuje nawet szpinak. Szczególnie cenną substancją, którą zawiera, jest chlorofil wykazujący silne działanie przeciwutleniające i nadający pięknego zielonego koloru. Jako bogate źródło selenu, młody jęczmień ma wprost zbawienny wpływ na kondycję naszej skóry. Jego picie odtruwa i oczyszcza organizm, poprawia pracę jelit oraz wzmacnia odporność. Inne wyjątkowo wartościowe liście to: jarmuż, natka pietruszki, kiełki, szpinak, rukola, szpinak, rzeżucha, sałata.

SUROWE KAKAO

Nazywane jest pokarmem Bogów. Uzyskuje się je z ziaren kakaowca, czyli drzewa rosnącego w lasach tropikalnych Ameryki Południowej i Środkowej. Zawiera wiele składników mineralnych, takich jak cynk, żelazo, chrom czy potas. Jednak przede wszystkim ziarna kakaowca, to wyjątkowo bogate źródło magnezu, który jest bezcenny dla naszego organizmu. Chroni serce oraz poprawia cyrkulację krwi, ma także duży wpływ na nasz umysł, poprzez zwiększenie jego wydajność oraz łagodzenie skutków stresu. Wykazuje działanie antydepresyjne i naturalnie poprawia samopoczucie. Jedynym minusem jest ich smak. Gorzkie często odpychają od siebie fanów czekolady, jednak ziarna kakaowca występują także w formie proszku, który można dodać do koktajli, jogurtów czy owsianek.

CZOSNEK.
Często przedstawiany jako naturalny antybiotyk, wykazuje silne działanie przeciwbakteryjne i pomaga w walce z przeziębieniem. Jeden mały ząbek zawiera ogrom substancji leczniczych, takich jak np. związki flawonoidowe, aminokwasy, saponiny, różnorakie witaminy typu C, B1, B2, PP, prowitamina A oraz liczne sole mineralne (magnezu, wapnia, potasu). Dodatkowo posiada on rzadkie mikroelementy m.in. chrom, kobalt i nikiel. Jednak najcenniejszym składnikiem czosnku są jego olejki eteryczne, zawierające siarczki i allicynę, którą można rozpoznać po mocnym i specyficznym zapachu.

Najzdrowszą formą czosnku jest jego surowa postać, jednak przez swój intensywny zapach ma wielu przeciwników. Powstało wiele preparatów, które oferują czosnek bezwonny. Często występuje on również w postaci liofilizowanej. Wykazuje właściwości przeciwzakrzepowe, działając podobnie jak aspiryna, która zmniejsza lepkość krwi. Bardzo ważną informacją jest, że czosnek wpływa na działanie śródbłonka naczyniowego, powodując rozkurcz naczyń krwionośnych, w wyniku czego można zapobiec zawałowi serca i udarowi. Dodatkowo zmniejsza zmiany miażdżycowe. Badania wykazały, że jego regularne spożywanie, poprawia elastyczność naczyń krwionośnych, co powoduje usprawnianie przepływu krwi. Czosnek hamuje działanie enzymu ACE, który odpowiada za regulację ciśnienia krwi w naszym organizmie.

PAMIĘTAJ!

Większość informacji, które możemy znaleźć na temat superfoods, brzmi pięknie, jednak lekarze podkreślają, że zbilansowana i świadoma dieta zawsze miała ogromny wpływ na nasze zdrowie, lecz stanowi ona dodatek, a nie np. lek na konkretną chorobę. Pewne produkty żywieniowe, dostarczają nam wielu potrzebnych składników, ale pamiętajmy, że ich zadaniem nie jest leczyć, a wspomagać funkcjonowanie naszego organizmu. Superfoods czy inaczej superżywność to nic innego jak po prostu zdrowe produkty żywieniowe, jednak termin ten utrwalił się na rynku marketingowym i pełni rolę przynęty na potencjalnych klientów. Wiele firm używa tej nazwy, aby zwiększyć zainteresowanie swoimi produktami, które są wypuszczane w obieg.

Autor: Jesica Nocek

Laptop gamingowy, czy jest w stanie zastąpić PC?

W dawnych latach komfortowe granie poza domem było praktycznie niemożliwe. Ot trzeba było inwestować w przenośną konsolę, na której niestety pojawiały się porty pełnych tytułów. Drugim rozwiązaniem na granie poza domem było zabieranie całego PC do znajomych na LAN Party. Na szczęście czasy się zmieniły, a granie poza domem jest już znacznie łatwiejsze (i to w najwyższej możliwej jakości). Wszystko za sprawą laptopów gamingowych.

To jak to właściwie jest?

Technologia tworzenia podzespołów komputerowych w ciągu ostatnich kilkunastu lat wystrzeliła do przodu w takim stopniu, że najlepsze karty graficzne mogą zmieścić się do mniejszych urządzeń. Właśnie takowymi są laptopy przeznaczone dla graczy. Dzięki temu rozwiązaniu gracze mogą grać w swoje ulubione, pełnoprawne tytuły na urządzeniu, które jest znacznie mniejsze od PC Tower. Tak jak wspomniałem, w dawnych latach, aby pograć ze znajomymi w jednym pokoju, trzeba było zabrać ze sobą wszystkie dodatkowe urządzenia. Monitor, klawiatura i myszka. A granie np. w kawiarni albo w szkole było marzeniem ściętej głowy.

GTA w bibliotece? A może szybki mecz w Overwatch podczas wykładu? Nic nie stoi na przeszkodzie! Laptopy gamingowe pozwolą Wam na odpalenie większości nowych tytułów w naprawdę dobrych ustawieniach graficznych!

Design? Na pewno odpowiada wszystkim graczom. Ten jest zazwyczaj „z pazurem”, głównie z czerwonymi detalami. Przecież nie ma nic bardziej gamingowego od czarnej maszyny z czerwonymi LED'ami. Stylistyka tych maszyn zazwyczaj jest mocno futurystyczna, a najbardziej futurystycznym laptopem dla graczy jest na pewno ASUS Rog Zephyrus Duo, który z pewnością zachwyca designem, pomysłowością oraz ceną.

BUILD QUALITY, czyli Wykonanie

W ciągu ostatnich kilku lat miałem przyjemność korzystania z kilku modeli laptopów gamingowych. Wszystkie charakteryzowały się tym, że były wykonane z metalu! To naprawdę cudowne rozwiązanie, bo dzięki temu czuć wysoką jakość wykonania, wszystkie elementy są doskonale spasowane, więc nic nie trzeszczy, a szczotkowane aluminium może się naprawdę podobać. Jedyny mankament niektórych modeli jest taki, że bardzo łatwo się „palcują” – a to przecież piekło estetów.

Na co zwrócić uwagę przy wyborze laptopa gamingowego?

To, że parametry są ważne dla graczy, wiadomo od dawna. Jednak są pewne elementy, na które warto rzucić okiem podczas wybierania takiego laptopa. Moim zdaniem warto zwrócić uwagę na możliwość rozszerzenia pamięci np. o dysk SSD M2. Takie rozwiązanie pozwoli wam zostawić cały HDD tylko na gry. Druga rzecz to waga urządzenia!

Laptopy gamingowe szczycą się swoją „kompaktowością”. Jednak niektóre potrafią ważyć prawie 3 kilogramy. Ostatnim elementem jest rozmiar ekranu, zazwyczaj laptopy gamingowe występują w konfiguracjach 15 cali albo 17 cali.

Gamingowy, a nie tylko dla graczy!

Warto wspomnieć także, że laptopy gamingowe nie są przeznaczone tylko i wyłącznie dla graczy. Ich wysokie parametry mogą sprawdzić się w pracy nad dużymi projektami graficznymi, podczas montowania i renderowania filmów, a nawet podczas obróbki zdjęć. Dzięki temu każdy możne pograć, a nawet pracować w komfortowych warunkach z dala od swojego domu!

 

Autor: Mateusz Jamroz

Szafran Izerski, czyli nasze polskie złoto!

Jest najdroższą przyprawą świata, posiada niepowtarzalny aromat i kolor. Znamy już od ponad 3000 lat, dodawany był do dań i napitków. Można znaleźć go w Iranie, Chinach, korzystali z niego starożytni Grecy, a nawet Sumerowie. Czy wiecie, że można znaleźć go również w górach Izerskich?

Z królewskich stołów do domowej kuchni

W średniowiecznej Polsce szafran dostępny był tylko dla szlachty i magnatów. W Compendium Ferculorum Stanisława Czarneckiego, czyli pierwszej polskiej książce kucharskiej, możemy znaleźć receptury opiewające w szafran i wiele egzotycznych przypraw. Czerwone nitki były sprowadzane głównie z Hiszpanii, Iranu oraz Włoch, gdzie do dziś jest uprawiany. Dziś jest już dostępny w większości marketów i każdy może sobie pozwolić na szczyptę złota w swojej kuchni.

"Kwiat ze złota"

Szafran to nic innego jak pręciki specjalnej odmiany krokusa. W każdym kwiecie są trzy znamiona słupka. Pręciki zbiera się ręcznie o odpowiedniej porze roku i dnia, następnie suszy się i tak powstaje szafran. Do uzyskania kilogram przyprawy potrzeba zebrać ręcznie pręciki z około 200 000 kwiatów. Stąd też jest to najdroższa wagowo przyprawa na świecie. Od kilku lat produkuje się go również w Polsce. Uprawy szafranu znajdziemy na polach tarasowych Gór Izerskich.

Szafran jest bogaty w wapń, kwas askorbinowy, żelazo i magnez. Nie każdy wie natomiast, że szafran stosuje się w celu poprawy samopoczucia. Gorzki lek najlepiej leczy? Badania dowodzą, że szafran obniża poziom odczuwanego lęku i skutecznie reguluje kortyzol (hormon stresu).

W kuchni jest ceniony za nadający potrawom złoty kolor oraz nietuzinkowym aromat. Już dwie nitki szafranu nadają daniom wyjątkowy smak i niepowtarzalny korzenny zapach. Jego charakterystyczną woń najdziecie m.in we francuskiej bouillabaisse, włoskiej panna cott'cie, a także w hiszpańskiej paelli.

W średniowiecznej Polsce można było znaleźć takie potrawy jak limonata czy limonia, gdzie szafran grał pierwsze skrzypce. Na szczęście, dzięki ciekawości wielu polskich szefów kuchni, możemy na nowo odkryć i zasmakować Polską kuchnię dworów królewskich.

Autor: Paweł Starczewski