Zdrowie psychiczne w zamknięciu

Temat zdrowia psychicznego jest zazwyczaj tematem tabu. Przynajmniej w Polsce. Stany lękowe, depresyjne, nerwice… rzadko kiedy można mówić o nich otwarcie. Rzadko w którym gronie. Po kilku miesiącach siedzenia w domu z powodu pandemii koronawirusa pojawia się realny problem. Nie tylko z tym, że na spotkania przez Zooma czy inne narzędzie do telekonferencji mało kto zakłada spodnie lub wyskakuje z domowych dresów (bo nie widać). Chodzi o zamknięcie, niewidoczne zagrożenie i realne problemy, które to może powodować. Tak: na przymusowej kwarantannie możesz nabawić się problemów ze zdrowiem psychicznym. Jak pokazują badania – nawet zespołu stresu pourazowego (PTSD).

Dlaczego #zostańwdomu MOŻE być problemem?

Niezależnie od tego, jak bardzo uważasz się za osobę introwertyczną – ludzie są zwierzętami stadnymi. Potrzebujemy innych ludzi wokoło żeby dobrze funkcjonować. To dobrze znany fakt. Teraz – gdy każdy, kto może powinien zostać w domu – ten kontakt z bliskimi, znajomymi czy przyjaciółmi jest zaburzony. Po prostu go nie ma. Pół biedy, gdy mieszkasz z kimś: rodziną, przyjaciółmi, dziećmi (chociaż to też może być problem, do czego przejdę dalej). Gorzej jeśli mieszkasz sama lub sam i kolejne tygodnie siedzenia w czterech ścianach (bo pobiegać też nie za bardzo jest jak, siłownie mają ograniczenia, a w parkach i lasach są tłumy ludzi).
Wtedy samotność – to bo ona jest winna – potrafi dać w kość.

I wielu osobom daje.

Badania przeprowadzone na osobach poddanych przymusowej kwarantannie w czasie epidemii SARS w Kanadzie pokazują, że u prawie 30% osób w zamknięciu stwierdzono objawy depresji, stanów lękowych i zespołu stresu pourazowego. 30%. Te badania potwierdzają inne artykuły naukowe (przegląd znajdziesz w „The Lancet”). Ale zaraz – możesz spytać – jak to? Przecież to tylko siedzenie w domu! No właśnie – nie do końca.

siedzenie w domu, A zdrowIE (psychiczne)

W języku angielskim depressed oznacza ogólnie – złe samopoczucie, spadek formy. W języku polskim odpowiednikiem jest chandra. Jeśli mówi się o depresji, w angielskim jest to jasne: I have a depression. Mam depresję – tak samo jak kurzajkę na stopie. W Polsce trudno się mówi o kłopotach ze zdrowiem psychicznym, chociaż często to takie same problemy jak katar, korzonki czy alergia. Po prostu – organizm źle działa. Właśnie takie złe działanie może być problemem jeśli siedzisz zbyt długo w domu. Problemem okazuje się nie to, że zalegasz na kanapie, zagryzasz chipsami i ogółem – rośnie brzuch i spada akceptacja dla tego, co pokazuje wskaźnik wagi. Problemem jest sama izolacja. Zaburzenie rytmu dnia, zmniejszenie kontaktu z innymi osobami, ograniczenie wychodzenia z domu, niepokojąco wysokie kary za złamanie zakazów dotykających codziennych czynności (bieganie, spacery po parku) czy samo zachowanie odstępu w przestrzeni publicznej – to może realnie powodować problemy. Do tego niewidzialna choroba, która może przejść bez objawów (jak pokazują badania – nawet u 80% osób), ale jeśli dopadnie kogoś z grupy ryzyka (osoby starsze lub schorowane) – może być skrajnie niebezpieczna. To kolejne źródło powodów – skoro nie masz objawów, to czy warto odwiedzać rodziców, dziadków czy starszych członków rodziny? Czy to bezpieczne? A może: to po prostu – niebezpieczne?

Badania pokazują, że to właśnie poczucie zagrożenia zarażeniem najbliższych było problemem dla wielu osób zamkniętych w przymusowej kwarantannie.

Bały się one, czy nie zaraziły swoich najbliższych, zwłaszcza tych z grupy ryzyka. Nawet jeśli te obawy były bezpodstawne, to odciskały silne piętno na dużej części badanych. Lęk, poczucie beznadziei oraz bezwolność (czyli – brak wpływu na rzeczywistość) – to one dawały najbardziej w kość. Jednak teraz – nawet po zniesieniu wielu obostrzeń dotyczących wychodzenia z domu – pozostaje jeszcze jeden, bardzo istotny problem dotyczący odosobnienia w czasie pandemii. Kiedy to się wszystko skończy?

Wiadomo gdzie był początek, Ale kiedy będzie koniec?

WHO ogłosiło pandemię 11 marca 2020. Niedługo później w Polsce zamknięto przedszkola i wprowadzono dosyć restrykcyjne przepisy dotyczące wychodzenia z domu, zebrań, itp. Od miesiąca chodzimy w maseczkach. Płyny antybakteryjne na bazie alkoholu stają się chodliwym towarem i kosztują… wiele razy więcej niż przed 11 marca. Jednak pozostaje istotne pytanie: kiedy to się skończy? W filmach katastroficznych (Contaigon, Outbreak) wiadomo, że zazwyczaj cała pandemia skończy się w hollywoodzkim stylu – wynalezieniem szczepionki czy lekarstwa przez heroicznych amerykańskich lekarzy. Wzruszające podsumowanie filmu, napisy końcowe. Tylko życie to nie film. I naprawdę – nie wiadomo, kiedy problemy z koronawirusem się skończą. Wiadomo: wynalezienie bezpiecznej szczepionki lub bezpiecznego lekarstwa na koronawirusa znacznie przyśpieszy nasz powrót do normalności. Jednak o bezpiecznych i skutecznych środkach na COVID-19 jeszcze za dużo nie wiadomo. Najskuteczniejsze okazuje się utrzymanie dystansu, zostanie w domu i regularne mycie dłoni. Ta niepewność też może szkodzić zdrowiu psychicznemu – zarówno osób, które mogą zostać w domach (i pracować zdalnie), jak i tych, które muszą każdego dnia pracować i stykać się z ludźmi (na przykład obsługa sklepów).

Siedzę z rodziną w domu. Jest ok!?

Również siedzenie w domu z rodziną może prowadzić do poważnego pogorszenia się nastroju i kondycji psychicznej. Sam pracując w domu z synem wiele razy brałem go na kolana w czasie telekonferencji zespołowych. W czasie wielu telekonferencji słyszałem dzieci kolegów i koleżanek z pracy w tle czy widziałem je, jak przebiegały w kadrze.
To coś absolutnie normalnego. Tylko takie siedzenie w czterech ścianach może powodować spore problemy – zwłaszcza po dwóch czy trzech tygodniach siedzenia. Co dopiero po trzech miesiącach. Rośnie ilość drobnych rzeczy, które mogą denerwować; kolejny kubek zostawiony gdzieś na parapecie może być tym jednym za wiele. Nawet w najbardziej zgodnych rodzinach czy związkach. Do tego dochodzi opieka nad dziećmi, rozbicie rytmu życia rodzinnego i jego wyższa intensywność. To może powodować zmęczenie emocjonalne i psychiczne, a w efekcie – prowadzić do znacznych spadków nastroju lub pojawienia się poważniejszych zaburzeń i chorób psychicznych. Po prostu – nie wiadomo, kiedy wszystkie restrykcje chroniące przed koronawirusem się skończą.

Grupy ryzyka – kogo może dotknąć PTSD w czasie pandemii?

Najbardziej zagrożone kłopotami ze zdrowiem psychicznym w czasie pandemii są osoby, które już wcześniej miały z nim kłopot. To wcale nie oznacza, że jeśli nie pojawiły się u Ciebie nigdy wcześniej takie problemy, to nie pojawi się coś teraz. Zmęczenie, poczucie odosobnienia i izolacji mogą powodować całą masę problemów – nawet jeśli mówisz sobie, że „e, przecież introwertyków to nie rusza”. Niepewność, natłok informacji czy problemy z pracą – to potrafi zaburzyć poczucie bezpieczeństwa, a od tego naprawdę niedaleko do pojawienia się pierwszych problemów ze zdrowiem psychicznym. Co ważne – zagrożone są też osoby aktywnie wychodzące – członkowie służb (zdrowia, mundurowi – jeśli to czytacie: dziękuję za to, co robicie), pracownicy sklepów czy kierowcy komunikacji miejskiej – coraz częściej pojawiają się głosy, że dotyka ich społeczny ostracyzm. Po prostu: ich sąsiedzi się ich boją. Nawet jeśli ten strach jest absolutnie irracjonalny, to może powodować poważne poczucie odosobnienia – nawet wśród najbliższych.  A od takiego poczucia jest naprawdę tylko krok do pojawienia się problemów ze zdrowiem psychicznym. Do tego dochodzi poczucie zagrożenia chorobą – jej symptomami i zachowaniami, które jej towarzyszą. Nawet nie chodzi o to, że coś złapię i zachoruje. Chodzi o to, że mogę zarazić kogoś, kogo kocham, a jest w grupie ryzyka.

We wspomnianych badaniach z Kanady pojawia się przerażający wniosek – 30% osób objętych kwarantanną miało objawy zespołu stresu pourazowego (PTSD – post-traumatic stress disorder). Reagowali bardzo źle na zamknięcie w pomieszczeniach, kichanie, kaszel czy dmuchanie nosa – rzeczy, które albo towarzyszyły im przez wiele dni w zamknięciu, albo kojarzyły się jednoznacznie z objawami SARS. Pojawiał się u nich po prostu lęk. Lub – jak to nazywa psychologia – stany lękowe. Ich pojawienie może wiązać się też z utratą kontroli nad sytuacją wokół nas – nie wiadomo, kiedy to się skończy; nie wiadomo, kto choruje; nie wiadomo, czy już jest bezpiecznie. I tak dalej. To błędne koło niepewności i (nie)spełnionych nadziei.

Co zrobić, żeby się nie dać?

Badania, do których cały czas się odwołuję, wskazują też sporo spostrzeżeń na temat tego, co pomaga zdrowiu psychicznemu w czasie pandemii i zamknięcia. Kontakty z najbliższymi – nawet przez komunikatory czy wideo-rozmowy, unikanie nadmiaru informacji czy doniesień z niesprawdzonych źródeł – to tylko kilka z zalecanych przez specjalistów rzeczy, które można zrobić dla swojego zdrowia psychicznego w czasie pandemii. Zachowanie aktywności fizycznej, znalezienie konstruktywnych „zapełniaczy czasu” czy utrzymanie konkretnego rytmu dnia – nawet w zamknięciu i nawet na home office – znacznie pomagają w utrzymaniu kondycji psychicznej. Jasne, wygodnie jest brać udział w telekonferencjach zespołowych w ulubionym dresie domowym, jednak założenie normalnych spodni czy spódnicy i przygotowanie się do pracy jak do pracy daje realne poczucie normalności. Nawet w domu. Jest dostępna ogromna ilość zasobów – filmów, seriali, książek, audiobooków, podcastów czy kursów – które pomogą Ci zapełnić konstruktywnie czas pandemii. Jeśli zauważasz u siebie jakieś problemy – możesz skorzystać z pomocy. To nic wstydliwego. Jeśli czujesz się gorzej psychicznie, to zawsze możesz porozmawiać ze specjalistą. Pomyśl o swoich niepokojach, jak o jakiejkolwiek innej chorobie – czy aby na pewno warto chodzić z objawami zapalenia oskrzeli? To może skończyć się źle. Możesz przechodzić, może rzucić się na płuca, może rzucić się na serce. Może być źle. Po prostu. Tymczasem: trzymam za Ciebie (i za siebie) kciuki. Razem damy radę.

Autor: Bartosz Raducha