O taniej kontrowersji w instagramowej popkulturze

Mamy to szczęście, że jesteśmy współtwórcami obecnej popkultury bardziej niż kiedykolwiek. Pokuszę się o stwierdzenie, że każdy z osobna i wszyscy razem kontynuujemy Pop Art, który królował i szokował już wiele lat temu. Przez ostatnie lata mocno się przekształcił, ale nadal możemy w nim dostrzec ikoniczność i nadmuchane ego jak za czasów Andiego, prekursora jednego z najbardziej barwnego kierunku w sztuce.

Andy, Andy

Andy Warhol powiedział, że chciałby, żeby każde dzieło było tak nieindywidualne i podobne do siebie, żeby nikt nie mógł rozpoznać, kto jest jego autorem. Czy nie brzmi to jak definicja współczesnej popkultury, którą możemy obserwować każdego dnia na Instagramie? Pop art był kontrowersyjnym zjawiskiem w latach sześćdziesiątych. Proste, komercyjne podejście do sztuki i życia, powtarzalność i multiplikacja bez głębszych przesłań i idei. Prosty, przyjemny dla oka, łatwy w odbiorze. Był esencją nadchodzących zmian w nowej rzeczywistości. Wzbudzał też wiele emocji wśród artystycznej bohemy.

Umówmy się, kontrowersja w 2019 roku nie istnieje. Bo co może zszokować? Nagość? Element codzienności podczas scrollowania social mediów. Publiczny seks? W dobie tak szybkiego internetu możemy go zobaczyć on-line w kilka sekund, co gorsze, podczas weekendowego relaksu z rozwodnionym cuba libre w najbliższym klubie. Wszystko już było, czy to w filmie jako performans, czy odłam wystawy w nowojorskim Museum of Modern Art. Wystarczy wejść w internet, żeby to zobaczyć, czy o tym poczytać. Jest wielu znanych następców pop artu, jak Damien Hirst czy Jeff Koons. Jeden zasłynął z wypychania i mordowania zwierząt, drugi z frywolnego podejścia do rzeczy codziennego użytku. 

 

Wykreowanie się na ‘ikonę’ pop kultury nigdy nie było tak banalne


Insta Pop?!

Pop art jest również wyraźnie widoczny w dzisiejszej popkulturze. Ewoluował i wyszedł z galerii sztuki, rozpływając się po profilach internetowego świata. Wszedł na salony, dostępny od zaraz dla wszystkich, którzy w tym momencie są online. Na przykładowym instagramie, jest elementem kreacji, która nierzadko odbywa się na żywo w czasie rzeczywistym. Jest to fascynujące, jak w ciągu krótkiego czasu, społeczeństwo potrafiło zmienić rzeczywistość i prywatność na niekończący się spektakl. Niczym akt Mariny Abramovic w Toruńskim Centrum Sztuki Współczesnej. Różnica jest taka, że Warhol ubarwiał, koloryzował i tworzył komercję jako wizjoner, twórca i artysta. Robił to dla sztuki, w imię zapisania się na kartach historii jako mistrz i kreator, co rzadko wychodziło poza ramy galerii czy domów aukcyjnych. W obecnych czasach motyw multiplikacji osobowości przekształcił się i na dobre wdarł w codzienność twórców internetowych.

Wykreowanie się na ‘ikonę’ pop kultury nigdy nie było tak banalne. Andy Warhol uwieczniał znanych aktorów i muzyków ze świata Hollywood. Intrygowały go poprzez swoją niedostępność. Teraz, osoby z ogromną ilością followersów, które rzadko reprezentują wartościowy kontent, są bardziej dostępne niż Arial na ulotkach z lat dziewięćdziesiątych. Metki i samozachwyt wydają się być bardziej pożądane od oczytania i pasji. Stety czy niestety, stało się to symbolem naszych czasów. Nie pytam czy to właściwy kierunek, bo dla każdego znajdzie się interesujący kontent, każdy ma prawo wyboru, co jest wyjątkowym atutem obecnych czasów. Warto jednak zwrócić uwagę na podobieństwo kierunku w sztuce, z powierzchownością marnego odłamu rzeczywistości na social mediach.

No hope?

Na szczęście w morzu internetowego blichtru możemy jeszcze odnaleźć wyjątkowych, kreatywnych, intrygujących twórców, którzy potrafią wprowadzić w świat, w którym rzemiosło, pasja i wiedza są ponad popkulturowy przekaz masowy. Warto zadać pytanie, czy współczesna popkultura to przetwarzanie rzeczywistości poprzez kopiowanie i odświeżanie? Każde pokolenie jest na swój sposób wyjątkowe i inspirujące, dając tym samym przykład kolejnemu. Jaki ślad, w historii popkulturalnego niedopowiedzenia, zostawimy po sobie my?

 

Autor: Marika Szwal