Co zwiastują chmury? – Google Stadia Project


source: Google

Google niedawno wypuściło na rynek swoje nowe dziecko – Stadię. Jest to platforma do grania w gry, które są streamowane prosto do naszych urządzeń. W wielkim skrócie działa to tak: gra jest uruchomiona na serwerze Googla, obraz jest transmitowany do naszego urządzenia i możemy cieszyć się rozgrywką w najnowsze gry na każdym sprzęcie. Brzmi pięknie, prawda? Na papierze jest pięknie, gorzej w praktyce. Google Stadia nie jest jeszcze dostępna w Polsce. Usługa ma pojawić się w naszym kraju na początku przyszłego roku. Co nowego zaoferuje?

Nowość na rynku gier? No nie do końca

Cofnijmy się w czasie o jakieś 10 lat. Na rynku pojawia się urządzenie OnLive, które wydawało się przełomowe – i takie było. Twórcy obiecywali rozgrywkę bez kupowania gier na płytach, czy nawet bez instalowania ich na jakimkolwiek urządzeniu. Do rozgrywki wystarczyło szybkie łącze internetowe, telewizor z urządzeniem OnLive lub komputer, który nie musiał być ‘topową’ maszyną. Dla graczy pysznie! Gry były uruchamiane na serwerze firmy, a obraz był transmitowany na nasze ekrany. Wystarczyło zainstalować kilku megabajtową aplikację na komputer czy tablet i już mogliśmy grać w dowolny tytuł z biblioteki OnLive. Ta była sporych rozmiarów, bo usługa oferowała około 300 tytułów od 50 największych wydawców, takich jak Sega, Ubisoft czy EA. Rozgrywka była możliwa w rozdzielczości 720p, czyli standardowej w tamtych latach. Jak z płatnością? Za około 40 złotych miesięcznie, można było wykupić play pack, czyli abonament, który dawał dostęp do pełnej biblioteki. Gracze, którzy założyli darmowe konto OnLive mogli sprawdzić usługę za darmo w postaci 30-minutowych triali. Mimo tego, że wszystko działało pięknie usługa umarła śmiercią naturalną. Firma OnLive zbankrutowała, a usługa została wykupiona przez Lauder Partners. 30 kwietnia 2015 roku serwery OnLive zostały wyłączone.

Google obiecuje nową jakość

Stadia oferuje nam rozgrywkę w chmurze na dowolnym urządzeniu, w najwyższych detalach, bez instalacji, czy nawet pobierania. Brzmi znajomo? Google oferuje nam dokładnie to samo co Onlive, tylko na miarę obecnych czasów. 4k, 60 klatek na sekundę, detale na ultra, czyli coś, czym dziś można kupić graczy. Możliwość grania w gry w najwyższej jakości na dowolnym urządzeniu brzmi tak nowocześnie, że prawie nierealnie. Kuszące, bo wystarczy wejść na stronę stadia.com, kupić wybrany tytuł, wcisnąć play i już możemy cieszyć się zabawą w najwyższej jakości. Bez czekania na pobranie ostatnich łatek i instalacji. Tylko czy stadia oferuje coś więcej niż szybkie granie? Dla ludzi, którzy mają tylko biurowego notebooka na pewno. Dla posiadaczy gamingowego sprzętu to raczej rzecz zbyteczna.

Dowolne urządzenie

Google obiecywało jeszcze przed premierą, że Stadia będzie działała na każdym urządzeniu. Premiera już była, a nowa usługa działa tylko na kilku sprzętach. Na PC wiele nie zrobimy, bo sklep jest dostępny tylko z poziomu mobilnej aplikacji. Twórcy Stadii twierdzą, że najlepiej grać na Chromecascie Ultra, czyli urządzeniu Googla, które podłączamy bezpośrednio do telewizora. Tutaj warto wspomnieć o tym, że tylko na Chromecascie możemy pozwolić sobie na rozgrywkę w rozdzielczości 4k w stabilnych 60 klatkach na sekundę. Na telefonach też, na razie nie pogramy, bo jedynym smartfonem obsługującym Stadie jest Google Pixel. Także, jeśli marzyliście o graniu w Red Dead Redemption 2 na smartfonie w pociągu, to musicie jeszcze poczekać. Skoro jesteśmy już przy temacie grania mobilnego, to Stadia wymaga naprawdę ogromnych ilości danych komórkowych. Redakcja VentureBeat poinformowała, że 13 minut gry w Red Dead Redemption 2 w 1080p i 60 klatkach na sekundę to ponad 1,5 GB danych. Łatwo więc policzyć, że w godzinę gry Stadia pożre trochę ponad 7 GB danych. Całkiem sporo, a do ukończenia RDR 2 potrzeba nam około 50 godzin i mówimy tu tylko o wątku fabularnym, bez misji pobocznych i bez eksploracji.


source: Google

Chmura – czyli bez neta nie pograsz!

Paradoksalnie jest to największy minus tego systemu, jak i wszystkich systemów streamingowych. Bez połączenia z internetem jesteśmy odcięci od zabawy. Granie w chmurze wymaga stałego połączenia z siecią. Zdarza się, że internetu zabraknie, a Wy akurat macie ochotę dokończyć kilka misji w Assassin’s Creed Odyssey albo poznać bliżej świat RDR2. No niestety wtedy trzeba obejść się smakiem albo grać na platformie stacjonarnej, która nie wymaga połączenia internetowego. Tego najbardziej nie rozumiem, bo to przecież tytuły nastawione typowo pod rozgrywkę dla jednego gracza, a bez internetu nawet ich nie włączymy. Trochę szkoda, bo kupujemy produkt i nie zawsze mamy do niego dostęp.

Moje, ale nie na 100%

Wydajemy kwotę jak za tytuły pudełkowe, tylko w pewnym sensie, te gry nie są nasze. Ale jak to? Google twierdzi, że kupujemy dany tytuł, a nie wypożyczamy go tak jak np. w przypadku steama. Tylko co, jeśli Stadia skończy tak jak OnLive? Nasze gry skończą się razem z nią. Można powiedzieć, że kupujemy coś, czego tak naprawdę nie ma. Przecież nie mamy namacalnie tytułu w swojej kolekcji. Ba nawet nie mamy go na swoim komputerze, tylko na serwerze Google. Co z tego, że firma mówi nam o własności, skoro nie mamy pewności, ile czasu usługa pozostanie na rynku. Odpowiedzcie sobie na jedno pytanie. Co z waszymi pieniędzmi i grami, kiedy zamkną serwery? 

Co napędza sprzedaż konsol?

Ekskluzywne tytuły na wyłączność! XBOX ma swoją Forze, Gears of War (aktualnie Gears) czy Halo. PlayStation też ma wiele do zaoferowania: God of War, Uncharted, GranTourismo czy Bloodborne, a to tylko kilka tytułów w morzu ekskluzywnych pozycji. Nintendo robi gry, które pojawiają się tylko na ich platformie. W Mario, Pokemony czy Yoshiego zagramy tylko na sprzęcie wielkiego N. Dzięki temu każda z tych firm ma swoją rzeszę fanów, która zawsze kupi produkt dedykowany ich ulubionej platformie.

Stadia i na tym polu zawodzi, ponieważ nie ma ani jednego wartościowego tytułu na wyłączność dla tej platformy. Chyba że myślicie o Stadii, po zobaczeniu bardzo przeciętnej gry o nazwie GYLT. Google powinno wiedzieć, że to właśnie tytuły ekskluzywne sprzedają systemy. Każdy fan XBOXA, PS, czy Nintendo będzie zachwalał pozycje, w które może pograć wyłącznie na swoim sprzęcie. W co zatem będą grali fani Googla? W to, co zostało dla wszystkich, czyli gry multiplatformowe.

Przyszłość jest teraz.

Chmury powoli stają się naszą przyszłością, czy tego chcemy czy nie. Oglądamy filmy w chmurze, słuchamy muzyki w chmurze i powoli gramy w chmurze. To trudny czas dla kolekcjonerów i dla ludzi, którzy lubią mieć swoje rzeczy tylko dla siebie. Namacalnie w domowych kolekcjach. Czy to przyszłość? Filmów i muzyki na pewno. Gier? Oby nie.

 

Autor: Mateusz Jamroz