#zostańwdomu, ale pójdź do lekarza, czyli telemedycyna w czasach pandemii

Czy wiesz, czym jest telemedycyna? To w praktyce konsultacje lekarskie na odległość, które są tak stare, jak umiejętność w miarę szybkiego komunikowania się za pomocą listów, telefonu czy znaków dymnych. Rozmowy z lekarzem o zdrowiu przez Skype czy Zooma to tylko część możliwości, które daje telemedycyna. Zwłaszcza teraz – kiedy przychodnie są zamknięte dla większości pacjentów, a jednak trzeba czasem przedłużyć receptę lub skonsultować się z lekarzem, bo nawet w czasie pandemii – dalej chorujemy. Na normalne choroby.

Polskie prawo do tej pory było dosyć nieprzyjazne telemedycynie, ale ostatnio – zwłaszcza w obliczu pandemii – zaczyna się luzować. I to na korzyść telemedycyny. Czy oznacza to, że do lekarza nie trzeba będzie już chodzić, a wystarczy… zadzwonić?

Lekarz na telefon, lekarz w formularzu medycznym, lekarz na odległość

Telemedycyna stała się naprawdę popularna w USA i ten kraj uznaje się za kolebkę tej dziedziny leczenia. Sposoby prowadzenia konsultacji medycznych na odległość są rozwijane w praktyce od lat 60. XX wieku i silnym impulsem do ich rozwoju stały się… loty w kosmos. W końcu trzeba było jakoś monitorować stan zdrowia kosmonautów. Jak pewnie się domyślasz – te rozwiązania szybko zeszły z orbity na ziemię.

W Europie rozwiązania telemedyczne od lat działają prężnie na terenie Wielkiej Brytanii – tam też jest zarejestrowanych wiele przychodni online

Polska nie błyszczała do tej pory jako szczególny prekursor usług telemedycznych – nad Wisłą działało kilka przychodni online, niektóre z prywatnych sieci placówek medycznych oferowały usługi telemedyczne, jednak zazwyczaj był to tylko dodatek do świadczonych usług. Specjalne budki PZU czy możliwość rozmowy z lekarzem przez Skype, czy inny komunikator w ramach pakietu LuxMed – nic szczególnie rewolucyjnego, po prostu rozładowanie kolejek w przychodniach. W Polsce działają też przychodnie online, opierające się o zestandaryzowane formularze medyczne – dimedic.eu czy Lloyds Pharmacy. Nie oszukujmy się – do niedawna nie było tego za wiele, a na pewno nie w ramach publicznej opieki zdrowotnej. Jednak i to się zmieniło.

Telemedycyna w Twojej przychodni. Rodzinnej!

Pod koniec marca tego roku NFZ zapowiedział duże zmiany w świadczeniu usług telemedycznych w Polsce. Dofinansowanie wprowadzenia usług telemedycznych, większa elastyczność przepisów i przede wszystkim – wprowadzenie usług telemedycznych w ramach działań przychodni Podstawowej Opieki Zdrowotnej (POZ). Obok czegoś takiego nie da się przejść obojętnie. Okazuje się, że wśród zaleceń i opinii pojawiających się w wypowiedziach przedstawicieli polskiego Ministerstwa Zdrowia i Narodowego Funduszu Zdrowia telemedycyna pojawia się jako praktyczne rozwiązanie na trudne czasy pandemii. Pomaga chronić personel medyczny, pacjentów z grupy ryzyka… i nie tylko.

Dzwoni lekarz do pacjenta albo pacjent do lekarza

Powiedzmy, że potrzebujesz konsultacji lekarskiej, bo – załóżmy – złapało Cię jakieś paskudne przeziębienie. Leci Ci z nosa, gorączka nie jest dotkliwa, ale łamie Cię w kościach i ogółem – jest niedobrze. Do pracy zdalnej na pewno się nie nadajesz. Za to przydałoby Ci się pewnie zwolnienie lekarskie, jakieś łagodne leki i ogółem – porada lekarza, który diagnozuje setki takich przypadków rocznie. Lepiej nie pokazywać się w przychodni, bo nie dość, że możesz złapać coś jeszcze do kolekcji, to jeszcze możesz zarazić personel.

Albo innych pacjentów.
Więc – dzwonisz.

Umawiasz się na rozmowę z lekarzem; lekarz dzwoni do Ciebie, prowadzi wywiad medyczny i – jeśli wszystko jest jasne – stawia diagnozę, daje zalecenia, czasem wystawia receptę lub jeśli trzeba – zwolnienie lekarskie. Bez czekania w kolejkach, bez wychodzenia z domu. Jeśli lekarz ma jakieś wątpliwości lub chciałby Cię zbadać osobiście, to oczywiście – może Cię zaprosić na wizytę do przychodni.

Jednak większość przypadków – powszechnych i oczywistych – da się zdiagnozować na odległość. Podobnie jak przedłużyć receptę na niektóre leki, które przyjmujesz od dawna (na alergię, czy coś). Bo po takie recepty też trzeba było często iść do przychodni i naczekać się swoje. A tu – teraz – wystarczy telefon.

Jest idealnie? Na pewno nie, ale jesteśmy krok bliżej do stanu „działa”

Piszę ten tekst trochę z perspektywy własnego zdziwienia i zaskoczenia. Mój syn ma alergię i kiedy potrzebowałem dla niego recepty na hitaksę, to okazało się, że wystarczy telefon do przychodni, a po kilku minutach oddzwoniła do mnie lekarz prowadząca mojego syna.
Kilka minut rozmowy, wiadomo o co chodzi – dostałem numer recepty na lek, który powinienem podawać synowi w okresie nasilenia objawów alergicznych. Jednak nie to jest najciekawsze. Na bieżąco śledzę doniesienia dotyczące tego, co zmienia się na rynku telemedycyny na świecie.

W obliczu pandemii – w Indiach weszły w życie zalecenia dotyczące telemedycyny, które były wstrzymywane od jakichś 10 lat; w USA rząd federalny przeznaczył ponad 500 mln dolarów na rozwój usług telemedycznych (w Australii – 100 mln); francuski odpowiednik ministerstwa zdrowia faworyzuje rozwiązania z tej branży, podobnie jest w Wielkiej Brytanii. I jak widać – w Polsce.

Jednak najważniejsze jest to, że pandemia, poza świadomością globalizacji, również chorób, da nam, jako pacjentom, nowe narzędzia do korzystania z usług medycznych. Na dobre. Bo telemedycyna zmienia, o ile już nie zmieniła, służbę zdrowia jaką znamy. Patrząc po tym, co obecnie oferuje wiele polskich przychodni – zdecydowanie na lepsze. Przynajmniej nie muszę walczyć o numerki o 7:30, żeby zapisać się do lekarza (ani zaniżać średniej wieku w kolejce przed moją przychodnią POZ).
Może to się utrzyma.

Autor: Bartosz Raducha