Kompaktowy, przestronny, ciekawy i w dodatku bezemisyjny. Brzmi jak przepis na sukces prawda? Jeep Avenger odhacza wszystkie wcześniej wymienione cechy i zgarnia europejski tytuł Car of the Year 2023. Jaki jest poza blaskiem fleszy i jak sprawdza się w wersji elektrycznej? Dzięki salonowi GEZET Zielona Góra mieliśmy okazję spędzić z nim kilka dni i przyjrzeć się detalom, które sprawiają, że ciężko go nie lubić!
AVENGER JEST…?
Przede wszystkim jest Jeep’em… przynajmniej z wyglądu, ponieważ jego 'core’ znajduje się wśród modeli Stellantis, które z terenową jazdą mają mało wspólnego. Czy to źle? Bądźmy szczerzy, zdarza się, że ludzie kupujący Range Rovery za 900 tysięcy złotych nigdy nie wyjeżdżają nimi poza asfaltowe drogi. Więc o co tu chodzi?
Naszym zdaniem Jeep Avenger powstał dla osób, które sympatyzują ze wszystkim, co oznacza marka Jeep, ale nie potrzebują do tego od razu Wranglera. Trochę, jak Latte. Lubisz posmakować kawy, ale nie rzucasz się na 'czarną’.
Avenger to elektryczny, świetnie wyglądający, kompaktowy SUV, którym pojedziemy bez problemu w Polskie góry. Dlaczego zwraca na siebie uwagę? Avenger po prostu dobrze wygląda. Dzięki masywnej i zwartej sylwetce, sporemu prześwitowi i ciekawym kolorom, może być fajną alternatywą dla młodych ludzi lub małych rodzin.
DESIGN WINK!
Najmniejszy Jeep jest również dosyć pudełkowaty, jeżeli chodzi o linie nadwozia. To działa akurat na jego korzyść. Na drodze wygląda zadziornie, a podczas parkowania nie będziecie mieli żadnego problemu z manewrowaniem.
Jeżeli chodzi o design Avengera to jest tu sporo 'easter egg’ów’ od marki Jeep. Takie rzeczy zawsze będą miały pozytywny odbiór u potencjalnych nabywców. O czym mowa?
Na felgach oraz przednim zderzaku znajduje się ukryty front modelu Wrangler, w rogu przedniej szyby znajdziemy małego obserwatora gwiazd, front to charakterystyczny 7-częściowy grill, a na tylnej szybie znajdziecie symboliczne szczyty gór. Czy wspomnieliśmy już o ukrytej biedronce na dachu? Jak sami widzicie trudno nie polubić „JJ” – tak Avenger nazywany jest również „Junior Jeep”.
Wnętrze to spora ilość tworzyw sztucznych, ale jest w nich przynajmniej jakiś 'flair’. Przykład? Możemy wybrać kolor wykończenia deski rozdzielczej, który będzie odpowiadał wybranemu kolorowi nadwozia. Są minimalistyczne zegary o dobrej rozdzielczości, duża ilość schowków oraz oświetlenie ambientowe.
Pomimo ilości plastiku, nie zarejestrowaliśmy żadnych hałasów wynikających ze spasowania elementów podczas jazdy. W centralnej części kokpitu znajdziemy przyciski skrótu do klimatyzacji, a zaraz poniżej przyciski wyboru kierunku jazdy. Naszym zdaniem, to rozwiązanie zasługuje akurat na „meh” i wolelibyśmy tradycyjną przekładnię.
RUSZAMY W DROGĘ!
Jeżeli chodzi o prowadzenie, to sprawa wygląda już całkiem inaczej. Avenger to najlepiej prowadzący się Jeep, w jakim siedzieliśmy do tej pory. Naprawdę! Nawet jeżeli nie jest to prawdziwy Jeep to ciężko mu odmówić właściwości jezdnych.
Pozycja za kierownicą jest bardzo dobra, układ kierowniczy zaskakująco precyzyjny, a zawieszenie… świetne!
Oczywiście ciężko opisać coś, co trzeba poczuć, ale cała konstrukcja sprawia wrażenie zwartej i gotowej na przygody. Zasięg rzeczywisty modelu EV to około 350 km. Jeżeli chodzi o żwawość… powiedzmy, że wystarczy! W trybie sport mamy do dyspozycji pełną moc układu (150 KM) i zalecamy poruszać się w tym trybie zawsze.
Avenger to z pewnością „fun car”, ale dla świadomych odbiorców. Z jednej strony nie zabierzecie tego auta nigdy ani na tor, ani w ciężki teren, natomiast nie można odmówić mu dobrego prowadzenia i charakteru. Jeżeli szukacie elektryka do miasta ze sporym prześwitem, to Avenger jest wart Waszej uwagi.
SPREAD THE ARQ!
Dziękujemy za zaangażowanie i konsumpcję naszych treści.
Podziel się THE ARQ z innymi świadomymi odbiorcami poprzez social media.