Za co kochamy RPG?

Prawdziwa miłość graczy – RPG!

Gdzieś w piwnicach domów w USA, młodzi magowie, wojownicy, a nawet paladyni przemierzali szlaki w poszukiwaniu przygód. Jedni mierzyli się z potworami, a jeszcze inni eksplorowali potężne miasta i opuszczone lochy, w których roiło się od skarbów. Gobliny, trolle, smoki coraz częściej pojawiały się w domach młodzieży, aż w końcu na dobre zadomowiły się w komputerach i konsolach milionów graczy na całym świecie. Tak można w skrócie powiedzieć o historii gatunku RPG. Jednak za co gracze pokochali ten gatunek? O tym dowiecie się czytając ten artykuł.

Zacznijmy jednak od początku

Historia tego gatunku zaczyna się już w 1974 roku, wraz z premierą pierwszej kultowej już przygody, która pojawiła się na amerykańskim rynku. Mowa oczywiście o Dungeons and Dragons. D&D od razu zebrał rzeszę fanów, od małolatów, którzy chcieli wcielić się w maga czy łotrzyka, aż po dorastających buntowników lat 70 ubiegłego wieku. Każdy nastolatek chciał być kimś innym w wielkim świecie fantasty. Za dnia młody nerd, w nocy zaś potężny rycerz, który jednym cięciem odcina głowę smoka! Jednak wszystkie zasady i przebieg fabuły wyznaczał mistrz gry, czyli w skróci narrator.

Bohaterowie po planszy poruszali się swobodnie, jednak każdy ruch był losowy, ponieważ zależał od ilości oczek wyrzuconej na kościach. Do głównych zadań bohaterów należało podróżowanie, eksploracja, walka oraz oczywiście zbieranie doświadczenia. Brzmi znajomo co? Jeśli chcecie zobaczyć jak dokładnie wyglądały rozgrywki D&D możecie znaleźć wiele scenariuszy w sieci, a jeśli sami nie chcecie grać wystarczy obejrzeć serial Stranger Things, w którym to główni bohaterowie zagrywają się w omawiany tytuł.  Ogólnie rzecz biorąc „papierowe” RPG rozwijały się wraz z graczami. Powstawały nowe światy, nowe scenariusze oraz oczywiście nowe tytuły, które znacie na pewno z pecetowych odpowiedników.

Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę!

Po ogromnym sukcesie papierowych RPG, przyszedł czas na rewolucję komputerową i przeniesienie rozgrywki na ekrany komputerów. Cóż to był na szał i podziw. Ukochane gry papierowe czy planszowe przeniosły się do komputera. Co ciekawe tutaj też kluczową rolę odegrał D&D, ponieważ większość mechanik została zaadaptowana z wersji piwnicznej do pecetowej.

Za przykład chciałbym wziąć grę, który na pewno każdy z was dobrze zna – Baldur’s Gate. Ta pozycja odcisnęła swoje szczególne piętno na polskich graczach, ponieważ jako pierwsza posiadała pełną polską wersję językową. Narratorem był Piotr Fronczewski, który zrobił niesamowitą robotę swoim głosem.

Jego cytat „Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę” został już kultowy i jest pakowany do innych tytułów jako „easter egg”, żeby nie szukać daleko wystarczy zagrać w ostatniego Wiedźmina.

W każdym razie Wrota Baldura otworzyły oczy graczom, którzy szukali eksploracji, ciekawej fabuły i dobrej walki. Klasyczne RPG charakteryzowały się turowym systemem walki, ścianami tekstu do czytania oraz co najważniejsze ociekały klimatem. Wspomniany Baldur, Icewind Dale a nawet Fallout gościły na komputerach tysięcy graczy.

Wraz z rozwojem gatunek ulegał zmianom. Pierwsze Diablo zostało pionierem ewolucji RPG Wielu miłośników klasycznych erpegów, stwierdziło, że to profanacja – jednak mimo wszystko z biegiem lat zmiany zastosowane w pierwszym diablo zagościły w wielu tytułach na dobre. Zatem można stwierdzić, że RPG charakteryzują się różnorodnością pod każdym kątem. No właśnie za co więc kochamy ten gatunek?

Dla każdego coś dobrego

Pierwszą rzeczą, o której należy wspomnieć mówiąc o RPG jest zróżnicowanie światów. Fantazy przypominającej średniowieczne – proszę bardzo, to wspomniany Baldur, a nawet Diablo, może post apokalipsa? Też coś się znajdzie. Tutaj warto sprawdzić serię Fallout – jeśli jakimś cudem jej nie znacie i przy okazji Wasteland. Steampunk? Na pewno! Rzućcie okiem na klasyka Arcanum: Przypowieść o Maszynach i Magyi. Space Opera? Jasne, że tak, tu bezapelacyjnie trylogia Mass Effect, którą pokochał prawie cały gamingowy świat. Coś bez potworów z samymi ludźmi? Też znajdziecie – tu nowa produkcja Kingdom Come Deliverance, który oferuje najbogatszy system rozwoju postaci jaki można sobie tylko wyobrazić. Może coś bardzo mrocznego w stylu wiktoriańskim? To propozycja dla posiadaczy PS4 a mowa oczywiście o Bloodborne. Japonia i okres Sengoku? Jeszcze więcej! Jako propozycję mogę wam podać kolejną produkcję FromSoftware, czyli Sekiro: Shadows Die Twice. Piraci? Pillars of eternity II: Deadfire i trylogia Risen jeśli kiedyś zagrywaliście się Gothica.

Jak sami wiedziecie, każdy jest w stanie znaleźć odpowiednie uniwersum dla siebie. Różnorodność światów pozwala graczowi, na poznanie swoich upodobań. Światy przedstawione w role playach są zawsze bogate, pełne postaci niezależnych oraz ciekawych zakamarków do plądrowania.

Stworzę bohatera i więcej nie zobaczę jego twarzy!

Większość RPG pozwala graczowi na stworzenie swojego protagonisty, niektóre tytuły mają narzuconego głównego bohatera i to właśnie nim będziemy zwiedzać świat danego tytułu. Teraz skupmy się na tytułach, które pozwalają na tworzenie postaci.

To zawsze zaczyna się od nadania imienia, które będzie budziło grozę w przeciwnikach i będzie dobrze brzmiało w pieśniach pochwalnych śpiewanych przez bardów przy ognisku, czy w zatłoczonej karczmie. Drugi krok to wygląd postaci. Ahhh, niech w pierś uderzy się gracz, który nie spędził setek godzin przygotowując bohatera idealnego, którego twarzy i tak więcej nie zobaczy. Jednak mimo wszystko kreacja bohatera to kolejna wolność w wyborze.

Rasa, płeć, kolor skóry, włosów a nawet oczu, blizny, umięśnienie i wszystkie inne detale, które tworzą nasz awatar. Nowe produkcje dają graczowi jeszcze więcej możliwości, rozstaw oczu, wysokość brwi a niektórych produkcjach nawet rozmiar hmmmm…. umięśnienia. Gracz dziś jest rzeźbiarzem, który tworzy swoje dzieło zgodnie ze swoją fantazją. Ta fantazja zazwyczaj jest określonym planem. Stworzę Norda, który będzie walczył wielkim mieczem, a czasem rzuci jakiś czar. Stworzę małego elfa, który bez problemu będzie strzelał z łuku, otwierał zamki i okradał NPC. No właśnie to trzeci etap tworzenia postaci – wybieranie umiejętności. Tych zawsze jest masa, od umiejętności skradania, przez alchemię, zaklinanie, tworzenie, magię aż do obsługi broni. Każdy z was może stworzyć bohatera idealnego i wyśnionego – wystarczy spędzić kilka lat w kreatorze postaci. Chodź zdarzają się gry, które są inne. Za przykład wezmę Skyrim, czyli V część The Elder Scrolls. Tam nikt nie narzucał nam umiejętności, rozwijaliśmy je posługując się określonym orężem – to ciekawa propozycja rozwoju swojego bohatera.

Wolność w Eksploracji

Owszem, zdarza się tak, że musimy iść jak po sznurku, jednak coraz częściej zostajemy po prostu rzuceni w świat. Takie rozwiązanie, daje wiele frajdy, jeśli ktoś lubi lizać wszystkie ściany. Gry RPG oferują morze terenów do przebadania i przeszukania. Właśnie podczas eksploracji poznajemy całą historię świata, znajdując notatki dowiadujemy się szczegółów o historii lokacji czy nawet postaci, która tam pomieszkiwała. Takie zlepki informacji tworzą cudowną całość.

Moim zdaniem mistrzem w tej kategorii jest FromSoftware, które całą historię świata pokazuje nam w ukryciu i w domyśle. Wracając jednak do samej eksploracji po raz kolejny posłużę się przykładem Skyrim. Wychodzimy z jaskini a przed nami świat stoi otworem, to gdzie pójdziemy zależy tylko od nas i naszej zachcianki. Północ, południe, wschód i zachód. Kierunek nie ma znaczenia, bo na naszej drodze zawsze znajdziemy coś co można sprawdzić i splądrować. Oczywiście na początku można natknąć się na silniejszych przeciwników – to znak, że za wcześnie na tę lokację. Jednak mimo wszystko możemy sprawdzać te lokacje, które chcemy.

Z drużyną czy samemu?

To pytanie raczej do fanów klasycznego gatunku RPG. Te z rzutem izometrycznym i turowym systemem walki zazwyczaj każą nam zebrać drużynę. Jako gracz doceniam ten element, bo drużyna w pewnym stopniu jest ciekawą odskocznią od samotnego penetrowania lokacji. Oczywiście postaci, które zaciągniemy do swojej drużyny nie rzadko mają swoje ścieżki fabularne i powiązane z nimi zadania. Z drużyną zawsze można pogadać a czasem w walce przyda się wsparcie w postaci medyka czy strzelca. Historie postaci, zazwyczaj są ciekawe i zróżnicowane. Dzięki nim jeszcze lepiej poznajmy świat gry, a z czasem penetrujemy miejsca, o których istnieniu byśmy nie wiedzieli, gdyby nie wskazówki towarzyszy. Niektóre produkcje pozwalają nam na tylko jednego towarzysza z kolei jeszcze inne na całą kompanie zróżnicowanych klas.

Różnorodny oręż – jednoręki bandyta w grach!

Wybór złomu, którym się posługujemy jest ogromy. Niektóre tytuły takie jak np. Diablo pozwalają na używanie określonej broni tylko jednej klasie postaci, natomiast w innych produkcjach możemy stworzyć maga, który będzie także ciął mieczem. Istotnie jednak jest to, że oręż w erpegach możemy podzielić na określone rzadkości. Zazwyczaj są to przedmioty zwykłe, magiczne, rzadkie oraz oczywiście legendarne. To tyczy się także pancerzy i świecidełek, które zakładamy na naszego protagonistę. To co nam wypadnie zawsze jest losowe i chyba właśnie za te losowość kochamy ten gatunek. Ile razy zdarzyło się, że szliście po raz kolejny na bossa z nadzieją, że rzuci wam jakiś legendarny miecz, albo pancerz? Ba! nie mówiąc o jakimś elemencie z zestawu. To taki mały hazard, który zatrzymuje nas przed monitorem na jeszcze pięć minut, a później dziwimy się czemu za oknem jest już jasno.

Złom, skarby i tworzenie

Będąc przy wyposażeniu nie mogę nie wspomnieć o tonach złomu, które zawsze zbieramy po potyczkach albo podczas eksploracji. Graczy można podzielić na dwa obozy, tych, którzy zbierają wszystko i zawsze mają zapas, a bo jeszcze się przyda oraz na takich, którzy zjadają albo sprzedają wszystko co mają od razu.
Ten podział najlepiej widać w przypadków wszelakich mikstur. Właśnie, mikstury można znaleźć jednak można też je wyprodukować. Aby to zrobić trzeba mieć umiejętności oraz składniki. To wiąże się ściśle z eksploracją. Po co kupować, skoro można znaleźć? Jaskinie, opuszczone domy, ruiny zamków i twierdz to miejsca, gdzie gromadzą się wszystkie elementy potrzebne do craftingu oraz oczywiście złom…. tony złomu. Druty, butelki, deski, haki, liny i wszystko inne co można przerobić na materiały albo sprzedać jako śmieci. W każdym razie w grach jest tak, że wszystko leży i czeka na podłodze. Można też kupić – ale po co? Złoto czy inna waluta przyda się do ulepszenia ekwipunku, czy naprawy zużytego sprzętu. Crafting w grach stał się na tyle popularny, że wkłada się go wszędzie. Jednak moim zdaniem to fajna opcja, bo każdy może coś zrobić po prostu samemu. Zastanawiam się czy to nie uczy pewnej dozy ekonomii. Bo skoro kowal ma miecz po 500 monet, ja mogę zrobić go za 200 to czy nie lepiej zrobić to samemu i zaoszczędzić? To dotyczy także wszystkich ubiorów a nawet amuletów czy pierścieni. Do tego dochodzi jeszcze zaklinanie. Kilka chwil i sami zrobiliśmy magiczny topór. To cieszy chyba jeszcze bardziej niż znalezienie takiego magicznego złomu.

Fabuła i narracja

To właśnie tym stoją głównie gry z gatunków RPG. Po stworzeniu postaci, zawsze mamy klimatyczne wprowadzenie fabularne, które zapowiada nam z czym przyjdzie nam się teraz mierzyć. Fabuła często posiada wiele zakończeń, a co za tym idzie wiele misji posiada kilka możliwości rozwiązania, czy to kolejna wolność wyboru? Owszem, choć czasem jest złudną wolnością, bo deweloperzy tworząc grę niby dają nam możliwość wyboru, która w końcu i tak łączy się w jednym punkcie.

Wracając jednak do fabuły, to nasz bohater zazwyczaj okazuje się zbawcą światów i kimś kto jest alfą i omegą. Rzadko bywa tak, że jesteśmy kompletnie źli – no może w Fable. Narracja gry też bywa różna. Czasem mamy narratora – tak zdarza się najczęściej w przypadku klasycznych RPG, a czasem sami sobie jesteśmy narratorem, który obserwuje żyjący w około świat. Jednak mimo wszystko narracja jest kluczowym aspektem przedstawiania nam historii.

Do tego można dołączyć jeszcze dialogi. Te bywają różne, jednak mimo wszystko uwielbiam przysłuchiwać się temu co mają do powiedzenia NPC. Czasem jest to jedno zdanie, które powtarza się w około, a czasem to cudowne historie, które jeszcze bardziej przedstawiają nam świat, w którym aktualnie jesteśmy. Mówiąc o dialogach należy wspomnieć, o tym, że kiedyś mogliśmy „przegadać” bossa. W drugim Falloucie, głównych przeciwników można było pokonać dzięki umiejętności retoryki. Ta umiejętność była dodatkowo punktowana, przy okazji gracz poznawał jeszcze więcej smaczków. Niestety dialogi coraz częściej spłycane są do czterech konkretnych odpowiedzi, z których dwie są dobre, a kolejne dwie złe, albo po prostu nie korzystne. Szkoda, bo ten aspekt tworzył rozgrywkę jeszcze ciekawszą.

Wynieś, przynieś, pozamiataj

To czy gra nam pasuje czy nie jest określone tym jakim jest uniwersum oraz przez ekspozycję fabularną. Tak jak wspomniałem to fabuła w przypadku omawianego gatunku jest kluczowa. Jednak zaraz za nią, a może i wraz z nią poznajmy zadania poboczne. Wiele razy złapałem się na tym, że już dawno zostawiłem fabułę i robię wszystko co jest określone jako misje poboczne. Nie mówię oczywiście o odwiedzaniu wszystkich znaczników na mapie, bo to po czasie może stać się nużące. Jednak same zadania poboczne też mogą stać się kulą u nogi produkcji. Borderlands 2 w cudowny sposób zakpił z misji pobocznych. W misji Claptrap’s Secret Stash, Claptrap nakazuje nam znaleźć i przynieść mu 139, 377 kamieni, zabić mini bossa, później znaleźć kilka rzeczy i zabić niszczyciela światów. Wszystko to po to, aby znaleźć skrytkę robota. Cóż aby ją znaleźć wystarczyło obrócić się o 180 stopni. To właśnie największa bolączka poboczniaków, kiedy musimy latać od znacznika do znacznika przynosząc coś NPC, bo tak bez konkretnego uzasadnienia.

Zdarza się, że misje poboczne mogą być na tyle angażujące, że porzucimy na chwile główny wątek przygody i wkręcimy się w coś zupełnie innego. Po raz kolejny wracam do Skyrim. Przecież misje od mrocznego bractwa moim zdaniem były na tyle angażujące, że śmiało można by było zrobić z nich osobną produkcję. Wiedźmin 3 zapisał się na kartach historii jako gra, która zrewolucjonizowała misje poboczne, te były angażujące i często posiadały swoją ścieżkę fabularną. Także za poboczniaki, też czasem kochamy RPG

Bestie i inne maszkary

Zróżnicowany bestiariusz to kolejny filar gier RPG. Kto z was chciałby ciągle walczyć z jednym typem przeciwnika albo z jedną rasą przeciwnika? Tak Mass Effect Andromeda patrzę na Ciebie. Zróżnicowanie przeciwników daje nam pewną świadomość, tego, że świat, w którym obecnie się znajdujemy jest wiarygodny. Utopce na bagnach, północnice na polach czy leszy w lesie. Poza tym różnorodność każe nam chociaż trochę skupić się na tym z kim walczymy. Zazwyczaj potwory mają określone słabości oraz oczywiście odporności, więc gracz musi dobrać odpowiedni rynsztunek do walki. Poza tym sprawdzając bestiariusz dowiemy się naprawdę ciekawych rzeczy na temat maszkar, które spotkamy na swojej drodze.

System walki

Walka to czwarty filar gier cRPG. Może być turowy z punktami akcji, albo taki jak w hack and slash. Tu wybór zależy już od gracza i jego upodobań. System turowy pozwala na pewne planowanie swoich działań, natomiast typowy akcyjniak powoduje, że czujemy się jak gladiator, który swoim mieczem przetnie wszystko co stanie mu na drodze. Te rozwiązania są skierowane do określonych odbiorów, którzy tak naprawdę wiedzą czego chcą. Oczywiście turowy system walki nie pasuje do Wiedźmina, a coś podobnego miało miejsce w pierwszej części gry od CDP Red. Ten system został znienawidzony przez graczy i wielu uważa go za największy minus tej produkcji. Jednak trudno wyobrazić sobie Wasteland, czy Pillars of Eternity bez turowego sytemu walki.

Dźwięki świata i obraz reszty

Te dwa elementy, zawsze są dopasowane do produkcji, z którą się spotykamy. Zacznę od muzyki. Przypomnijcie sobie muzykę w Tristram w pierwszym Diablo, albo muzykę podczas walki w Wiedźminie 3, to utwory, które zapadają w pamięć i tworzą ogół świata przedstawionego. Tristram bez swojej muzyki nie było by tym samym miasteczkiem, jak nie wierzycie polecam sprawdzić. Jest jeszcze przecież grafika, wcale nie chodzi o oprawę a o drobnostki, detale, które tworzą całość. Wygląd menu głównego oraz interface. Ten zawsze pasuje swoim klimatem i nigdy nie odbiega od całości. Te dwa elementy zawsze tworzą coś na co wpływa immersje produkcji, a im jej więcej tym lepiej dla graczy.

Sztuka wyboru, czyli wolność!

Gry RPG możemy podzielić na kategorie od japoński JRPG, przez Hack and Slashe, aż do MMORPG. Wśród tego gatunku naprawdę każdy gracz znajdzie coś za co pokocha określony podgatunek. Jednak moim zdaniem, my gracze kochamy ogólnie RPG za wolność, za to, że możemy robić wiele rzeczy jak nam się podoba od tworzenia postaci, wybierania specjalności aż po wolną eksplorację. Każdy z nas lubi wolność, każdy z nas lubi mieć wybór, dlatego właśnie kochamy RPG i będziemy je kochać jeszcze długo.

Autor: Mateusz Jamroz