The Haunting of Bly – straszy czy wzrusza?

Aż chce się powiedzieć, że historia o nawiedzonym domu nie jest już w stanie ani nikogo przestraszyć, a już tym bardziej zaskoczyć. Z odsieczą przybywa jednak Netflix, który przywraca wiarę w dobre kino z duchami i nawiedzonym miejscem w tle.

Po sukcesie ,,The Haunting of the Hill House’’, serialu bazującego na kultowej powieści Shirley Jackson z 1952 roku, reżyser Mike Flanagan postanowił pójść o krok dalej. Co prawda w Hill House nie pozostawiono miejsca na sequel, ale jak się okazało – dla Netflixa i Flanagana nie stanowiło to żadnego problemu. ,,The Haunting of Bly’’ to zupełnie świeża historia, pozostająca jednocześnie częścią antologii, tym razem poniekąd inspirowana powieścią Henry’ego Jamesa z 1898 roku, o tytule ,,W kleszczach lęku’’.

Wesele pewnej pary i dwór

Wszystko zaczyna się w 2007 roku, podczas gdy widz jest świadkiem przygotowań do wesela pewnej pary. Na spotkaniu grona bliskich sobie osób, jedna z kobiet zaczyna opowiadać historię z kategorii ,,tych strasznych’’ i tym oto sposobem zabiera swoich słuchaczy (w tym nas, widzów) do końcówki barwnych lat 80. Barwnych, bo produkcja rozpieszcza pod względem wizualnym. Twórcy zadbali o charakterystyczny ubiór, pojazdy, fryzury, czy wystroje pomieszczeń. Kto lubi kostiumówki, ten z pewnością doceni tego rodzaju walory, a kto tęskni za serialem ,,You’’, na pewno ucieszy się na widok Victorii Pedretti, która wciela się tu w młodą au pair o imieniu Dani Clayton, która przyjechała do Londynu z dalekiej Ameryki, aby uciec przed demonami bolesnej przeszłości. Bohaterka znajduje pracę, która z daleka wydaje się zbyt piękna, aby mogła być prawdziwa – opieka nad wybitnymi dziećmi, w pięknym, zabytkowym dworze. Podejrzenia dziewczyny wzbudza fakt, że ogłoszenie widnieje na tablicy od pół roku i uporczywie nie znika… Dlaczego?

Po przyjeździe do urokliwej wioski Bly, Dani odkrywa, że dwór skrywa wiele mrocznych tajemnic i potężną klątwę, która nad nim ciąży, a słowa, które usłyszała od swojego współpracownika (,,Wieś jest jak bezdenna studnia – łatwo w niej utknąć’’), mają znaczenie o wiele głębsze, niż mogłoby się wydawać

O co chodzi w Bly?

Można byłoby pomyśleć, że klasycznie – o duchy – i nie jest to wcale błędne myślenie, bo liczne upiory (a raczej wspomnienia), faktycznie mają tutaj spore znaczenie. Nigdy bym się tego nie spodziewała, ale pierwsze skrzypce w tym serialu odgrywa jednak… miłość! Nie ma tu przyprawiających o mdłości love story, ale bohaterowie z krwi i kości, którzy stanowią dla widza zagadkę, którą aż chce się odkrywać. Każdy z nich posiada swoją własną historię, którą powinien przepracować. Wszyscy przeżywają inny rodzaj miłości – jesteśmy świadkami miłości dzieci do zmarłych rodziców, miłości, która popycha do samobójstwa, miłości między duchem a człowiekiem, miłości LGBTQ, czy też miłości matki do córki, która podszyta jest własnym ego. Wszystkie te wątki opowiedziane są w sposób dokładny i mocny do tego stopnia, że nawet widz, który nie lubi się bać, wychodzi z własnej strefy komfortu i przezwycięża strach, aby poznać finał losów mieszkańców dworu.

Tytuł głównego stracha Bly bezapelacyjnie powinien trafić do ,,Pani z jeziora’’, która nawiedza dom w poszukiwaniu swojej ukochanej córeczki. Czarnowłosa zjawa co prawda zabija każdego, kto niefortunnie staje na jej drodze, ale nie oceniajcie jej za szybko. Poczekajcie, aż poznacie jej historię

KOLORY

Oprócz wciągającej fabuły produkcja przyciąga wizualnie – szarość, błękit i czerń nadają opowieści melancholijny wydźwięk, a gdyby dodać do tego precyzję ujęć, można by spokojnie stwierdzić, że jest to serial wyjątkowo klimatyczny ze względu na tego rodzaju otoczkę.

Dla kogo?

,,Nawiedzony dwór w Bly’’ to historia adresowana nie tylko do fanów horroru. Pogmatwane psychologicznie postaci i wzruszająca aura sprawiają, że tak naprawdę w Bly zakochać się może każdy typ widza. Co więcej, Flanagan w przepiękny sposób tłumaczy nam, jak destrukcyjny jest czas i że kiedyś wszyscy staniemy się tylko wspomnieniem. Serial zdecydowanie idealny na długie jesienne wieczory. Wady? Furtka do następnego sezonu została już raczej zamknięta na kłódkę, a szkoda, bo aż chciałoby się znowu przekroczyć jej próg.

Autor: Aleksandra Kucza