Substancja – Czyli „Utopia obrzydliwości”! Recenzja i [Spoiler Talk]
Utopia obrzydliwości, tak określilibyśmy w dużym skrócie najnowszy obraz autorstwa Coralie Fargeat. Substancja to Body Horror, który przeniknie Wasze zmysły, zszokuje Wasze oczy i niejednokrotnie zaatakuje Wasze uszy. Na co zwróciliśmy uwagę, a co umknęło innym?
W rolach głównych występują: Margaret Qualley, Demi Moore i Dennis Quaid. Zanim przejdziemy do Spoiler Talk, to zatrzymajmy się na moment nad tematyką tego filmu. Substancja jest o przemijaniu i o walce z procesem starzenia się, który prowadzi główną bohaterkę do ekstremalnych decyzji. Jest to film niezwykle głośny w przenośni i dosłownie. Obraz, montaż i groteska niektórych scen atakuje nasze oczy, ale pojawiły się również głosy, że Substancja jest… za głośna! Czy to prawda?
Jeżeli macie wrażliwe uszy to przygotujcie się na mega pier******cie w III akcie, gdzie zobaczycie jedną z najbardziej szalonych scen w historii kina.
Wydaje nam się, że jest to zabieg celowy, ponieważ chodzi tu głównie o wysokie częstotliwości. Z drugiej strony, udźwiękowienie filmu jest naprawdę na najwyższym poziomie. Można odnieść wrażenie, że ktoś chodzi momentami nad nami w kinie. Czasami ktoś po prostu stuka w ściany itp. To wszystko po to, aby widz czuł ciągły dyskomfort.
Najważniejszy jest proces!
Jest to film, który opowiada proces. Oczywiście w dosyć obrzydliwy i brutalny sposób, ale sam pomysł zasługuje tu na wielkie brawa. Główna bohaterka, odgrywana przez Demi Moore decyduje się na ryzykowną procedurę, która sprawi, że znów będzie mogła być piękna i pożądana. To właśnie proces w Substancji jest niezwykle ważny, a jakiekolwiek odstępstwo może skutkować katastrofą. Proces możemy zauważyć również w zmieniających się kadrach. Film jest bardzo hermetyczny i zabiera nas w kilka powtarzających się lokalizacji, ale z każdą kolejną sceną scenografia się zmienia.
Jedna, wielka metafora!
Substancja to jedna wielka metafora. Wprawione oko dojrzy tu wiele niuansów, które skrywają się pod totalnie płaskim światem. Niestety nie każdy widz je wyłapie i wtedy film stanie się jedynie groteską, w której ludzie zachowują się jak idioci i nic tak naprawdę nie ma sensu. Sam tytuł (The Substance) w bezpośrednim tłumaczeniu oznacza „substancję”, ale… z języka angielskiego możemy go również przetłumaczyć, jako esencję lub macierz. Ciekawostka… słowo „matrix” pada w filmie kilkukrotnie. Nie bez powodu w filmie przewija się również motyw „koloru żółtego”.
Kolor żółty symbolizuje witalność, zdrowie i młodość. Główna bohaterka nosi odważny żółty płaszcz, a kolor ten możemy dojrzeć w wielu kluczowych kadrach filmu.
Symboli jest oczywiście więcej. Film jest bardzo symetryczny, miejscami wydaje się, jakbyśmy oglądali sekwencje ze snu. Świat piękna jest tutaj cukierkowy i pozbawiony jakiejkolwiek naturalności. Wszystko, co ma się podobać, jest nam tu pchane prosto do gardła. Jest też kilka momentów, które przypominają te z „Requiem dla snu” z 2000 roku. Dynamika, tragiczne w skutkach decyzje i karykatura postaci, które przedstawiane nam są w niezwykłych kontrastach.
Performance
Nie można tej recenzji pozbawić gromkich braw dla aktorów. Demi Moore odgrywa tu niezwykle odważną rolę i prawdopodobnie jedną z najlepszych w swojej karierze. Jej postać jest tragiczna, ale i momentami niezwykle zabawna. Jeżeli myślicie, że aktorka pokazuje swoje ciało z najlepszych możliwych kątów i w dobrym świetle to jesteście w dużym błędzie. Jej ciało jest tu przedstawione bardziej jak mięso. Surowe, brzydkie i wystawione na maksimum krytyki. Margaret Qualley jako Sue to również genialna rola. Jest urzeczywistnieniem piękna, a jej ciało jest eksponowane tutaj na tysiąc sposobów.
Na sam koniec trzeba wspomnieć o filmowym Harvey’m, którego gra Dennis Quaid. To typ bezwstydny, obleśny i bezkompromisowy. Choć na ekranie ma zdecydowanie mniej czasu to pojawia się w kluczowych momentach i jest ucieleśnieniem męskiej strony showbiznesu. Oczywiście w groteskowy i czasami komiczny sposób. Warto jednak zauważyć, że pomimo tej groteski, młode gwiazdki zabiegają o jego uwagę, sławę i pieniądze. Na pewno rzuciła Wam się oczy scena w zwiastunie, w której Dennis Quaid zajada się krewetkami. Niech Was nie zmyli ten zabawny obrazek, ponieważ będzie to jedna z tych scen, które wzbudzą u Was mdłości.
Spoiler Talk!
Substancja to film, na którym można zwymiotować i w pewnym sensie twórczyni wymiotuje nam prosto w oczy tym, co w dzisiejszym świecie jest uznawane za normalne. Chora pogoń za ideałem jest pokazana tu w obrzydliwy sposób, ponieważ Elisabeth grana przez Demi Moore rozpada się na naszych oczach przez ponad 2 godziny. Obraz rozkładu jej ciała i coraz większych deformacji mieszany jest z przerysowanym pięknem i idealnym ciałem Sue, co samo w sobie budzi w odbiorcy dyskomfort.
Lustereczko, powiedz…
Nie chcieliśmy poruszać motywu lustra w naszej recenzji na YouTube, ponieważ mogłaby ona zdradzić zbyt wiele. Lustra są w substancji ciągle obecne. Po pierwsze, obie aktorki przeglądają się w nich nieustannie. Ta starsza z przerażeniem, ta młodsza z zafascynowaniem, ale… film powtarza na okrągło sentencję „You are One„. Tak więc to, co zabierze jedna drugiej, nie obędzie się bez konsekwencji. Tak naprawdę widzowie są właśnie świadkami tych konsekwencji. Pijana od własnego piękna Sue, która jest tak naprawdę klonem, zaczyna karmić się resztkami witalności Elisabeth. To skutkuje kolejnymi deformacjami, która prowadzi do groteskowego finału.
Reżyserka w brutalny sposób używa metafory luster, aby ostatecznie wykorzystać je, jako narzędzie krwawej zbrodni. Scena oczywiście symboliczna, ale niezwykle brutalna. Oto młodość masakruje starość! Trzeba też oddać Demi Moore, że przepoczwarzając się w coraz to gorsze wersje siebie, dostarcza też sporej dawki humoru. Są to nieliczne momenty, gdzie możemy złapać oddech przed tym co nadchodzi.
Show must go on!
III akt to absolutna jazda bez trzymanki. Substancja, jakby celowo, chce nas zmęczyć. Obrzydliwości nie ma końca, a groteska na ekranie sięga poziomu, którego nikt z Was się nie mógł spodziewać. Oto przedstawiona jest nam scena, kiedy filmowe monstrum przypina sobie twarz młodej niegdyś Elisabeth i usilnie wybiera się na Sylwestra! Czy w tym momencie nie przypomina Wam się scena z Deadpoola, kiedy główny bohater bał się pokazać swoje prawdziwe oblicze?
Jesteśmy ciekawi Waszych opinii, dlatego dołączcie do dyskusji pod filmem na YouTube lub w sekcji komentarzy w social mediach. W naszej ocenie mocne 9/10.
SPREAD THE ARQ!
Dziękujemy za zaangażowanie i konsumpcję naszych treści.
Podziel się THE ARQ z innymi świadomymi odbiorcami poprzez social media.