Jurassic World: Dominion – Kinowy rollercoaster z dinozaurami w tle! [RECENZJA]

Źródło: Materiały Prasowe

Steven Spielberg i Joe Johnston – kto nie zna reżyserów, którzy specjalnie dla nas przenieśli na szklany ekran fantastyczną historię o wielkich gadach? Dziś stworzone przez nich filmy to już pochodząca z lat 90. ubiegłego wieku klasyka, jakiej nie da się podrobić.

Mimo to kilkanaście dni temu do kin trafiła ostatnia część trylogii ,,Jurassic World’’, wyreżyserowana przez Colina Trevorrowa, będąca nowoczesną wersją spojrzenia na świat, w którym ludzie musieliby kooperować z prehistorycznymi gigantami. Absolutnym wabikiem mającym zachęcić starszą część widowni do zakupienia biletu, miała być rzecz jasna obecność bohaterów, których znamy z ,,Parku Jurajskiego’’ – Laury Dern, Sama Neill’a oraz Jeffa Goldbluma. Jak się jednak okazało, sentymentalna obsada to znikoma gwarancja na sukces.

PARK JURAJSKI POWRACA!?

Jeśli kiedykolwiek myśleliście o tym, jak potoczyły się dalsze losy ekipy z ,,Parku Jurajskiego’’, najnowsza część z pewnością zaspokoi Waszą ciekawość. Cóż, Alan Grant nadal poszukuje w ziemi wiekowych kości i wciąż mówi sam do siebie – w tej kwestii nie zmieniło się nic a nic, tyle że jego słuchacze poszli z duchem czasu, odrzucając myślenie o niebieskich migdałach na rzecz smartfonów. Ellie Sattler z kolei zdaje się odbiegać od paleontologii na rzecz entomologii, a dokładniej – badania sprawy ogromnej i zmutowanej szarańczy, niebezpiecznej nie tylko dla upraw, ale i ludzi. Co ciekawe, na jaw wychodzi fakt, że budzące postrach owady interesuje ziarno każdego rodzaju, z wyjątkiem tego zmodyfikowanego genetycznie przez korporację Biosyn, zajmującej się programowaniem zwierząt. Nie trudno wyczuć, że szarańcza i najnowsza technologia mogą mieć ze sobą wiele wspólnego, dlatego Ellie nie traci czasu i jak najszybciej konfrontuje tę sprawę z nikim innym, jak z Alanem Grantem. Tuż po tym – dosyć sentymentalnym – spotkaniu, oboje ruszają we wspólną drogę, aby spotkać się z Ianem Malcolmem, który – dziełem przypadku – pracuje dla Biosyn.

Źródło: Materiały Prasowe

Tymczasem gdzieś na drugim końcu Stanów Zjednoczonych sielskie życie postaci z ,,Jurassic World’’ – Owena, Claire i ich przybranej córki Maisie – trwa w najlepsze i to na skraju lasu! Nie brakuje tu klimatu flanelowych koszul, małego domku pośrodku zaśnieżonego lasu, Chevroleta z drewnianymi panelami po bokach, rąbania drzewa, a nawet… humorzastego raptora, obserwującego wszystkie te scenki zza krzaków! Na szczególne zainteresowanie zasługuje w tym przypadku Owen, pracujący jako łapacz dzikich dinozaurów narażonych na niebezpieczeństwo. Bo – jeśli nie wiecie – pobudzone do życia prehistoryczne gady doszczętnie zadomowiły się na ziemi, w wodzie oraz w powietrzu. Niestety, nowi mieszkańcy globu padają ofiarą kłusowników, sprzedających ich na czarnym rynku . Swoją drogą, możemy być pewni, że jeśli fabuła filmu opierałaby się na faktach, człowiek faktycznie byłby zdolny do zabijania dinozaurów celem przyrządzenia – i sprzedania – posiłku lub wyrobu biżuterii. Takich, którzy z chęcią zamieniliby spacery z psem na przechadzki z raptorem, również by nie zabrakło.

Ci sami kłusownicy postanawiają okraść Owena i Claire. Łupem pada nastoletnia Maisie – niezwykle ważna postać dla tej częście – oraz potomek Blue, raptor znanej z poprzednich części. Aby odzyskać swoje zguby, główni bohaterowie zmuszeni będą przemierzyć połowę świata.

ALE ZARAZ! GDZIE SĄ DINOZAURY?

Teoretycznie wspólnym mianownikiem obu powyżej opisanych – i ostatecznie się ze sobą zasklepiających – wątków, są oczywiście prehistoryczne gady. Wizja narzuconej symbiozy pomiędzy człowiekiem a dinozaurem jest niezwykle ciekawa, jednak twórcy postanowili nie skupiać się na niej wystarczająco dokładnie. Mamy tu scenę na czarnym rynku lub widok na gniazdo pterodaktyli, usadowione u szczytu wieżowca, ale poza tym? Jest tego tyle, co nic. ,,Jurassic World: Dominion’’ to tygiel różnych gatunków, wśród których najbardziej wyróżnia się kino szpiegowskie oraz kino akcji. Owen i Claire uporczywie szukają córki, a ich przygody przypominają ,,Mission Impossible’’ lub ,,Szybkich i wściekłych’’, choć oczywiście w o wiele uboższej odsłonie.

Cały film składa się z akcji do tego stopnia, że czasami widz nie ma czasu wziąć oddechu.

Ktoś, kto wybiera się na produkcję tego typu, zdaje sobie sprawę z fikcji – owszem – jednak sceny zawarte w ,,Dominion’’ bywają aż za bardzo surrealistyczne. Wspomniani już Owen i Claire bez problemu pozyskują ściśle tajne informacje od CIA i już samo to uznać można za absurd, ale scenarzyści mimo wszystko postanowili pójść o krok dalej. Zakochana para okazuje się o wiele lepiej wyszkolona w walce od agentów! W tyle nie pozostają również Ellie i Alan, którzy na pełnym luzie dostają się do pilnie strzeżonej strefy wielkiego laboratorium, należącego do niezwykle prestiżowej firmy. Bułką z masłem okazuje się również wyprowadzenie ze strzeżonego laboratorium dziecka, które warte jest więcej niż miliony monet.

Źródło: Materiały Prasowe
Źródło: Materiały Prasowe

Na ekranie dzieje się bardzo dużo, czasami są to wydarzenia dość przerysowane, ale pies pogrzebany jest gdzie indziej. Chodzi o zdecydowanie za długi czas trwania filmu, brak logiki w scenariuszu, dziury i zmiany w dotychczasowym kanonie.

Jeśli już iść, to ze względu na jakie plusy?

Powiedzmy to sobie wprost – jeśli kochamy ,,Park Jurajski’’, musimy obejrzeć szóstą, najnowszą część opowieści o dinozaurach. Mimo wad filmu, odnaleźć tu można oczywiście kilka mocnych plusów. Do najważniejszych zaliczyć można fakt, że ostatnie (+/-) 30 minut produkcji to stara, dobra akcja, znana z ,,Jurassic Park’’. Dostajemy tu wynurzającego się z krzaków T-rexa i innego jaszczura. Tuż po chwili z lasu wybiega kolejny gigant – również w wygłodniałym nastroju. Co może pójść nie tak? No cóż, nasi bohaterowie znowu balansują pomiędzy wielkimi łapami gadów, balansując tym samym na granicy życia i śmierci. Jest to wspaniałe show, na które aż miło popatrzeć. W filmie nie brakuje również pewnego napięcia, które towarzyszy widzowi w trakcie niektórych scen – bo nie wszystkie są nieprzemyślane. Na poklask zasługują też dobre żarty i – jakżeby inaczej! – powrót bohaterów z oryginału!

Czy warto pójść? Jasne! Podstawą jest jednak to, aby niczego od twórców nie oczekiwać. Tylko pełen luz sprawi, że seans będzie przyjemny, a poczucie niesmaku znośne.

AUTOR: ALEKSANDRA KUCZA