Byliśmy na światowej premierze 72 Seasons – Metallica zaskakuje w pięknym stylu!

metallica 72 seasons recenzja album

Za każdym razem, kiedy Metallica zapowiada nowy album, odczuwam lęk. Moja miłość do muzyki, gitary, śpiewania jest przecież na szali. A co, jak nie uda się moim bohaterom z dzieciństwa? Tym razem nowy album po prostu wylądował, a wraz z nim zapowiedź wyjątkowej trasy koncertowej.

Dzisiejszą noc spędziliśmy w kinie na przedpremierowym odsłuchu nowego albumu i premierze kilku teledysków. Wielkie Ufff! Na szczęście mamy do czynienia z jednym z najlepszych albumów w historii zespołu.

Nie wiem, jak to możliwe, ale Metallica jest coraz starsza, gra coraz ciężej, a zarazem ciekawiej i lepiej! A może tak powinno właśnie być?

Album Hardwired to Self-Destruct był dobry, nawet bardzo, ale 72 Seasons wpisuje się w czołówkę 'najlepszych’. To kompletne dzieło – wizualnie i muzycznie. Przejdźmy zatem do konkretów!

1. 72 Seasons

Tytułowy utwór i obraz oczywiście już znaliśmy, ale kino i Dolby Atmos zrobiło tu miód. Dokładnie tak powinno się otwierać płytę. Z premierowego filmu dowiadujemy się, że autorem tego genialnego riffu jest… Kirk! Pewnego ranka obudził się i od razu chwycił za gitarę grając main riff w całości. Intro? Pamiętacie, czym do składu wkupił się Rob? Swoim palcem szybkim, jak błyskawica. Po wielu latach to właśnie ten paluch otwiera album! Respect!

72 Seasons to utwór, który naszym zdaniem nie ma słabszych momentów. Jest po prostu na poziomie – świat! James jest w świetnej formie i udowodni to na płycie nam jeszcze nie raz. Na koniec utworu jedziemy na 'pełnej’ i… „72 Seasons gone!„.

2. Shadows Follow

Po przesłuchaniu całej płyty, musimy stwierdzić, że jest to chyba najbardziej wbijający nas w fotel riff. Utwór jest w stylu 'In your face’ i na pewno jest to Metallica.

Motyw przewodni to ucieczka przed samym sobą i dokładnie tak się czujemy, słuchając tej 6-minutowej miazgi. Metallica nas goni. Naszym zdaniem pierwsze skrzypce gra tutaj ciężka łapa Papa Het’a i świetna solówka od Kirka. Wokalnie jest surowo i oldschool’owo. Czyżbyśmy wyczuwali malutkie inspiracje zespołem Ghost? Do tego jeszcze wrócimy 😉

metallica.com

3. Screaming Suicide

Singiel, który nie znudził się nam nawet na chwilę. Jest tempo, jest oldschool, dużo Wah i wręcz punkowy riff. Motyw przewodni jest oczywiście kontrowersyjny, ale otwiera szczery dialog z frontmenem. W jednym z wywiadów James mówi otwarcie, że jeżeli coś jest ludzkie, to dotyczy nas wszystkich.

Teledysk do Screaming Suicide jest surowy, czarnobiały, pełny brudu i szumu. Muzycznie dzieje się tu dużo i jest to jedna z tych kompozycji, gdzie główny riff zostaje rozebrany na części pierwsze, a potem złożony na 3 sposoby, ale… nadal do Metallica!

4. Sleepwalk My Life Away

Genialny! Na taki utwór czekaliśmy ładnych parę lat. Jest genialne intro, gdzie Lars i Rob zabiera nas w etniczne zakamarki tego, co możemy nazwać 'Tribal’. Do sedna przechodzimy też szybko – świetny ciężki riff i jedne z najlepszych zwrotek od lat! Refren to prawdziwe niebo! Metallica spotkała się z Iron Maiden, ale kazała im grać Garage Inc. Od samego początku nie mogliśmy wysiedzieć w kinowym fotelu. Kirk Hammet…? Panie i Panowie zwracamy mu wszystkie honory!

5. You Must Burn!

Jest ciężko, jest dobrze! Robert i Lars robią tu najlepszej jakości tłustość! Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że tworząc ten album Pan James i Lars słuchał namiętnie jednego ze swoich ulubionych/nowych zespołów Ghost. Tematyka piekła, wiedźm i płonących stosów to chyba również nie przypadek? Mroczne, ciągnące się melodie, mhmmm naprawdę świetnie to brzmi! You Must Burn z wykrzyknikiem to takie nowoczesne Sad But True wbijające nas w glebę! Hammet brzmi świetnie, Hetfield zaskakuje, a całość jest, jak słodki Jam!

6. Lux Æterna

Chociaż Lux Æterna był pierwszym singlem, to na miejscu 6 brzmi znowu świeżo! To właśnie w tym miejscu odnoszę wrażenie, że album jest kompletny. Całość siedzi! Lux Ætern to hymn wszystkich fanów zespołu opowiadający o wiecznym świetle i „full speed or nothing”. Teledysk? Szybki i świeży pomysł na trash metalowy oldschool! Brawo!

metallica.com

7. Crown of Barbed Wire

Gdybym mógł rzucać tutaj mięsem… 😉 Genialny utwór! Pełen groove melodii i bardzo dobra piosenka w stylu Deep Purple na sterydach. Ciarki gwarantowane. Obraz to genialna animacja korony z tytułowego drutu kolczastego, która nieustannie się zmienia i przekształca w coś innego. „So tight, this crown of barbed wire” ta melodia zostanie z Wami na zawsze!

No i znowu moje narzekanie na Hammeta sprowadza mnie do poziomu małego gnojka… Kirk dostarcza tu jedną z najlepszych solówek w swojej karierze. Przepraszam! To również w tym utworze zdajemy sobie sprawę, jak genialna jest sekcja rytmiczna. Lars i Rob to śmietanka headbang’u!

8. Chasing Light

Napięcie szybkość. Utwór, który wita nas okrzykiem „There’s no light!” Świetna melodia i wejście w niepokojący i szybki riff. Przed premierą Rob opowiada, że to jeden z tych utworów, który mógłby spokojnie być soundtrackiem pod typowe 'Car Chase’ z lat 80. Co do obrazu to tutaj na premierze panowie twórcy się nie popisali. Oglądaliśmy animację czarno-białych kwadratów niczym z systemu MS-DOS.

metallica.com

9. If Darkness Had a Son

Bardzo bliska piosenka sercu Jamesa Hetfielda, a tytułowe zdanie było na jego telefonie od bardzo dawna. Tutaj wita nas Lars i powoli buduje z gitarami ciężki i dołujący marsz. Dołujący, ponieważ melodia przypomina mi grunge. Ale… Temptation! Temptation! To właśnie to będziemy krzyczeć na koncertach! If Darkness Had a Son to świetna kompozycja. Wokalnie też jest bardzo ciekawie. James wie, jak dobrze rozciągać i ciąć poszczególne słowa. Zdecydowany favourite!

10. Too Far Gone?

Oldschool mocno inspirowany melodycznymi sekcjami niczym z Thin Lizzy. Od pierwszej sekundy panowie tną gitarowy gryf, jak maczeta! Hetfield dostarcza nam też dużo fun’u. Too Far Gone kojarzy mi się z Garage Inc. i jest to bardzo dobre skojarzenie! Na pewno wspomnicie sobie Deep Purple, Black Sabath i Ronniego James Dio. Numer 10/10!

11. Room of Mirrors

Wyobraźcie sobie wizje piekła w minecraft. To tyle na temat video, które zostało zaprezentowane na premierze kinowej 72 Seasons. Co do muzyki mamy po raz kolejny świetny utwór wokalny i vibe niczym z Garage Inc.

Dużo melodycznego grania i dueli Hetfield&Hammet. Refren śpiewany kilkoma głosami „So I stand here before you…” to czyste złoto. Pokój Luster kończy się prawdziwym pokazem szybkości. Zdecydowanie jedna z najlepszych kompozycji zespołu od lat!

12. Inamorata

To jedna z najpiękniejszych piosenek, jakie napisaliśmy wspólnie.” – zapowiada w filmie Robert. Wybrzeże, groove i cała biblioteka riffów. Inamorata to również najdłuższy utwór Metallici w historii, przekraczający tym samym 10 min. Na szczęście tym razem zupełnie ich nie czuć. Pamiętacie My Friend of Misery? Wyobraźcie sobie, że panowie napisali właśnie II część. W tekście piosenki pojawia się nawet linijka „Misery loves company„, która jest zapożyczeniem z Black Album.

Teledysk, który oglądaliśmy podczas premiery to artystyczne wizja rozłąki dwójki osób. Dwie postaci w niczym lodowym szklanym kwadracie. Hammet jest tutaj genialny, podobnie jak i cała reszta. Jest tu dużo przestrzeni dla wszystkich. W połowie mamy piękny moment, gdzie możemy posłuchać delikatniejszej wersji głosu Jamesa, a także pięknej gry gitary basowej. Potem następuje epicki gitarowy duel pełen groove oraz zamknięcie albumu.

Proszę Państwa na koniec krótko! 72 Seasons przeskakuje poprzedni album o kilka poziomów. Nie wiem, do końca jak to możliwe!? Po prostu! O nowym albumie zespołu z 40-letnim stażem powiedzieć coś innego, niż arcydzieło wcale nie jest łatwo, ale z pełną odpowiedzialnością możemy powiedzieć, że 72 Seasons to arcydzieło i najlepszy album od czasów Black Album. Tak! Aż tak!

Autor: Krzysztof Skotnicki