Powrót do Lost Heaven – Recenzja Mafia Definitive Edition

Oszalałem, kiedy dowiedziałem się, że Mafia wraca na PC i konsole nowej generacji. Po 18 latach gracze mają możliwość wrócić do fikcyjnej metropolii Lost Heaven i poznać na nowo historię Tommiego Angelo, taksówkarza, który przypadkiem został członkiem rodziny mafijnej. Jednak historia, którą poznamy, delikatnie różni się od tego, co Illusion Softworks zaproponowało nam w 2002 roku.

THE STORY

Przygoda, którą poznajemy, nie różni się zasadniczo od pierwowzoru. Historia zaczyna się od tego samego, z czym przyszło nam się poznać prawie dwie dekady temu. Ot historia taksówkarza, który kompletnym przypadkiem został wciągnięty w konflikty mafijne. Powoli pniemy się po szczeblach hierarchii rodzinnej, zabijając kolejnych przeciwników rodziny Salieri czy nawet polityków. Historia, którą przedstawia Hangar 13, wiele nie różni się, od tego, co poznaliśmy, ogrywając pierwszą Mafię, jednak przykładowo Tommy dowiaduje się o tym, że zostanie kierowcą w zupełnie innym miejscu i czasie niż w oryginale, poza tym postacie, które były spłycone, nabierają charakteru. W końcu wiadomo, co robią w całej historii. Mowa o Sarze, Dino czy nawet Pauliem, któremu poświęcono dość dużo czasu ekranowego i stał się zupełnie inną postacią – przynajmniej w moich oczach.

Fabuła, jak na Mafię przystało, pokazuje brutalność świata przedstawionego. Gracz chłonie produkcję jak dobre kino gangsterskie, przy którym nie zawsze spodziewa się, co może na niego czekać w następnej scenie (misja w kościele jest dobrym przykładem).

Ogólnie nie zabrakło ciekawych elementów, dialogów czy strzelanin z pościgami. Jest na co popatrzeć i czego posłuchać, bo dialogi w nowej wersji Mafii zostały napisane i nagrane na nowo, więc nie jest tak sztywno, jak w przypadku oryginału. Warto zaznaczyć, że pojawiły się także zupełnie nowe przerywniki filmowe, które warto oglądać, jeśli chcemy dokładnie poznać przyczyny, tego, co robimy w konkretnej misji. Kilka scen na pewno zapadnie wam w pamięć więc polecam oglądać to, co pokazywane, a nie przewijać.

TROCHĘ DREWNA

Jeśli miałbym do czegoś się przyczepić, to na pewno znalazłbym kilka rzeczy. Jedną z nich jest mechanika poruszania się i strzelania.

Najprościej rzecz ujmując, Dzisiejsze gry przyzwyczaiły nas do lepszych rozwiązań i mniejszego drewna, jakim jest Tommy!

Obsługiwanie broni też jest trochę drewniane, jednak mimo wszystko mogło być gorzej, da się strzelać, a broń ma odczuwalny odrzut, a gra doczekała się systemu osłon, który wchodzi do każdej dzisiejszej produkcji. Kolejnym minusem walki jest walka wręcz, ta polega tylko na bezmyślnym klikaniu jednego przycisku, a czasem drugiego do kontrowania. Ciekawe jest to, że twórcy remaku Mafii zostali przy systemie apteczek. W trakcie każdej misji pojawiają się stacjonarne apteczki, które podniosą poziom zdrowia głównego bohatera.

ZA KIEROWNICĄ

Auta prowadzi się całkiem przyjemnie, biorąc pod uwagę ich masę oraz rozmiar. Warto zaznaczyć, że z biegiem czasu w fabule na ulicach pojawiają się różne auta! To ciekawy detal, który został wyciągnięty z oryginału. Jeśli ktoś z was w trakcie grania fabuły będzie chciał pozwiedzać miasto, to mam złe wiadomości. Podczas ogrywania historii jedyne gdzie można się poruszać, to tam, gdzie chce nas zaprowadzić gra. Nigdzie dalej ani nigdzie więcej, więc jest to produkcja liniowa. Dla fanów piaskownicy Hangar 13 przygotował tryb wolnej jazdy, który także pojawił się w oryginale.

ŚWIAT PRZEDSTAWIONY

Hangar 13 było odpowiedzialne za produkcję Mafii III, która była średnią produkcją, grzecznie mówiąc. Widać, że za tę część odpowiadało to samo studio, bo auta prowadzi się podobnie jak do tych z III części, podobnie jest z ikoną, która pokazuje, że widzi nas policja, jest żywcem wyciągnięta z ostatniej części Mafii. Jednak w przypadku tej części twórcy zadbali o detale z pierwowzoru.

Kiedy pada deszcz, przechodnie na niego reagują. Jeśli zrobiliśmy coś kontrowersyjnego podczas misji, w radio DJ powie o tym, czytając wiadomości. Mówiąc o radiu, polecam go posłuchać, bo można natrafić na reklamę wódki, która jest destylowana Krakowie! Radio nie będzie działać nam, kiedy wjedziemy do tunelu, a motocykle w ogóle nie posiadają radia, więc to nie gra, kiedy przemieszczamy się po mieście!

Ruch uliczny po raz kolejny jest dopracowany. Kierowcy przestrzegają zasad ruchu ulicznego, a policja reaguje, jeśli łamiemy przepisy.

To opcja, którą można włączyć sobie w ustawieniach i ma przypominać pierwowzór. Jadąc pod prąd, zostaniemy wytrąbieni przez innych użytkowników ruchu ulicznego, policjanci za przekraczanie prędkości wstawią mandat, a jeśli będziemy jechać kradzionym radiowozem, kordon policji się na gracza, bo inny policjant doniesie, że ktoś ukradł radiowóz!

PODSUMOWANIE

Ogólnie Mafia Definitive Edition to solidny kawałek kodu, z ciekawą gangsterską historią, jeśli ktoś nie grał kiedyś, musi to nadrobić dziś, kiedy Mafia stoi już na sklepowych pułkach. Natomiast jeśli ktoś kiedyś ograł Mafię, powinien do niej wrócić, ponieważ warto odświeżyć sobie historię, która już dawno temu powodowała, że nie mogliśmy oderwać się od ekranów komputerów.

Autor: Mateusz Jamroz

Wchodząc w związek z porno'

W dzisiejszych czasach wszystko przenosi się w świat Internetu. Zakupy, edukacja, kultura, a nawet miłość. Coraz częściej decydujemy się zamienić to, co nas otacza, na wirtualną rzeczywistość. Wolimy kreować swój wyimaginowany świat, decydując o tym, co ma w nim być, a czego chcemy uniknąć. Można powiedzieć, że bawimy się w Boga, dążąc do osiągnięcia pełnej kontroli nad swoim życiem. Jednak są rzeczy, które ciężko jest zastąpić cyfrowym wymiarem. Takim przykładem jest miłość. To zdecydowanie jedno z najpiękniejszych zjawisk, które ludzie powinni przeżywać całym sobą, a nie dawkować je i dzielić na świat wirtualny i realny. Takie zachowania, spowodowane są zatraceniem własnych wartości i wiążą się z pogubieniem, dotykającym zazwyczaj sfery psychicznej. Ludzie pomimo tego, że żyją w związkach, coraz częściej, jako partnera życia seksualnego wybierają film porno, zamiast drugiej połówki.

WSZYSTKO JEST DLA LUDZI

Czy filmy o charakterze erotycznym, są złe? Nie. Czy oglądanie ich kilka razy dziennie lub zastępowanie nimi partnera jest złe? Tak. Jak łatwo możemy się domyślić, wszystko zależy od kontekstu i sytuacji, w jakiej zobrazujemy użytkowanie tzw. „porno”. Wyobraźmy sobie samotną kobietę albo mężczyznę, których naszła ochota na seks. Dużo łatwiej i bezpieczniej jest włączyć w domowym zaciszu takowy film, aniżeli szukać atrakcji na mieście. Równocześnie film erotyczny, może pełnić, pewne wzbogacenie seksualne związku, który zdecyduje się go użyć, chociażby do gry wstępnej. Kiedy więc pojawia się problem? Wtedy, kiedy zamiast bliskości z ukochaną osobą, wybieramy zabawę w pojedynkę. Zaczynamy zauważać, że nawiązywanie kontaktów, nie jest już dla nas takie przyjemne, a jakiekolwiek myśli o współżyciu, wiążą się ze stresem i zdenerwowaniem, bądź wręcz przeciwnie z nudą i rozczarowaniem.

KIEDY ZACZYNA SIĘ PROBLEM?

Film pornograficzny, to jak sama nazwa mówi film. Osoby, które możemy w nim zobaczyć, są pewnego rodzaju „ aktorami”. Dobiera się ich na podstawie konkretnych wytycznych, takich jak: wysoki poziom kondycji fizycznej, zazwyczaj wysportowana sylwetka czy odpowiedni rozmiar piersi, bądź narządów płciowych mężczyzn. Często ich ciała mają być bliskie ideału. Nie zapominajmy, że jak na produkcję filmową przystało, jest ona montowana, przycinana, przedstawiane są najlepsze kadry, występuje gra światłem czy też profesjonalne makijaże.

Ludzie oglądający „ porno”, często nieświadomie porównują swoją sylwetkę, z tą oglądaną na ekranie. Zaczynają doszukiwać się niedoskonałości swojej budowy, a przecież nikt nie jest idealny! Zarówno kobiety, jak i mężczyźni próbują później odzwierciedlać to, co zobaczyli, lecz zazwyczaj im nie wychodzi

Nagle okazuje się, że kobieta nie jest rozciągnięta jak baletnica, a mężczyzna źle oszacował siłę swoich mięśni. Właśnie w tym momencie pojawia się problem. Taka osoba nie zważając na swoje możliwości, oczekuje od siebie perfekcji, w każdym wydaniu. Nie patrzy na to, że nie każdy musi wyglądać jak grecki bóg. Zapomina, że życie składa się z wielu elementów, takich jak praca, która potrafi zestresować na tyle, że wpływa na niechciane, fizyczne reakcje organizmu. Zamiast próbować dopasować życie seksualne, do możliwości naszych i naszego partnera, my nadal gonimy za nienaganną formą seksu. Z czasem oglądamy coraz więcej porno, żeby dowiedzieć się, co robimy źle, czego nam brakuje albo aby móc wyraźniej wyobrazić sobie, swój ideał piękna. Jednak rzeczywistość nadal wygląda tak samo, co powoduje kumulujące się rozczarowanie. Skutek? Nasza psychika ciągnie nas do tego, co z pozoru wydaje się bezpieczne i przy czym czujemy się komfortowo. Właśnie tym sposobem znowu odpalamy porno i osiągamy pełne zadowolenie. Jesteśmy uwięzieni w błędnym kole. Tłumaczymy sobie, że tak jest lepiej. Nie rozczarujemy partnera oraz sami nie poczujemy się zawiedzeni.

ŻYCIE TO NIE FILM

Ciągłe uciekanie od bliskości fizycznej, wiąże się z wieloma negatywnymi skutkami zarówno naszego zdrowia psychicznego, jak i źle wpływa na nasze relacje. Co zrobić, kiedy porno przejmuje nasze życie? Przede wszystkim pokochać i zaakceptować siebie oraz zdać sobie sprawę, że nie jesteśmy aktorami, tylko ludźmi, którzy popełniają błędy. Perfekcja jest nudna. Niech zacznie pociągać nas coś, co jest nieszablonowe, inne, coś, czego wcześniej nie widzieliśmy. Zamieńmy swoje wady na zalety. Pozwólmy naszej połówce się w nas zakochać. Zaakceptujmy siebie, swoje mniejsze piersi, odstający brzuszek, panoszący się cellulit czy rozmiar członka, który nie wykracza poza średnią. Kiedy zrozumiemy, że jesteśmy doskonali w swojej niedoskonałości, będzie nam łatwiej odróżniać fikcję od prawdy. Największe ograniczenia mamy w głowie. Idąc do łóżka, zapomnijmy o choreografii, którą ułożyliśmy w głowie, żeby kreować się na boga seksu. Dajmy się ponieść emocjom, wyczujmy drugą osobę. Nauczmy się, że improwizacja nie jest czymś złym. Coś, co nie jest zaplanowane, smakuje lepiej.

PORNO TABU

Pomimo tego, że tematyka seksu i wszelkich rzeczy z nią związanych, staje się coraz rzadziej pomijana, to jednak nadal u wielu ludzi, wywołuje rumieńce na twarzy. Nie bójmy się rozmawiać na takie tematy. Nie ma w tym nic złego, a wręcz przeciwnie jest to normalny aspekt życia, bez którego nie czytałabyś/byś tego tekstu. Pamiętajmy, że filmy pornograficzne nie są czymś złym, ale pełnią funkcję dodatku, a nie fundamentu naszego życia. Oglądając film o podróży w kosmos, nie robisz sobie codziennie wyrzutów, że nie jesteś astronautą! Oczywiście możesz ze wszystkiego czerpać wiedzę i podpatrywać wszelkie techniki i pozycje, ale podczas uniesień wsłuchaj się raczej w głos swojego serca i daj się ponieść tej niepowtarzalnej choreografii, którą właśnie w tym momencie, tworzą Wasze ciała.

AUTOR: JESICA NOCEK

#SZTUKANADZIŚ - Egon Schiele

Obsceniczny, prowokujący, narcystyczny. To słowa, które idealnie określają Egona Schiele.
Na studiach, zamiast poznawać intrygujących twórców, omawialiśmy setny raz cechy kolumny doryckiej, dlatego chciałabym Wam przedstawić sztukę w innym świetle.

Kiedy doświadczyłam pierwszy raz twórczości Egona, już po studiach, byłam zachwycona, wręcz zahipnotyzowana. Był uczniem samego Gustava Klimta, który dostrzegł w nim ogromny potencjał i talent. Kiedy Schiele studiował na Akademii Sztuk Pięknych w Wiedniu, miał zaledwie 17 lat. W pracach z tamtego okresu można zobaczyć wiele portretów Klimta, który miał ewidentny wpływ na młodego artystę. Gustav często wspierał młodych twórców, kupując ich prace, co pomagało im wkroczyć w świat sztuki.

EGON & Wally STORY

Egon Schiele miał niewątpliwie wyjątkową więź z Mistrzem. W pracowni Klimta Egon poznał swoją największą muzę - Wally Neuzil, która była modelką Gustava. Nieletnia i bardzo wyuzdana młoda dama. Mówiło się nawet, że dziewczyna parała się najstarszym zawodem świata.

Wally zafascynowała Egona, co widać w jego pracach. Stworzył wiele portretów swojej muzy, które według mnie mocno wyróżniają się na tle innych modelek. Poza nagością dziewczyny mocno eksponował jej wielkie, niebieskie oczy. Widać w nich ogrom uczucia, którym artysta darzył swoją kochankę. To bardzo ciekawy rozdział w twórczości artysty.

Schiele wykreował swój oryginalny styl. Płaskie formy, mocne, kanciaste, ostre kształty, ciemne kontury i zdeformowane ciała. Często malował z drabiny, by zmienić perspektywę. Stąd te nieoczywiste proporcje

Brzydkie? Przepiękne! I bardzo wciągające przy głębszym spojrzeniu. Kiedy pierwszy raz przeglądałam twórczość Egona, nie do końca wiedziałam, czy mi się podoba, ale patrząc na powyginane postacie, niepokojące twarze czy powykręcane ręce czułam mocną fascynację. Chyba na tym polega właśnie taki całościowy sens obcowania ze sztuką? Żeby odczuwać skrajne emocje. Każda para rąk na obrazach Egona, bez względu na modela czy modelkę, to ręce wzorowane na dłoniach samego autora.

Choć Schiele żył niezwykle krótko, bo zaledwie 28 lat, to ewidentnie zapisał się w historii sztuki jako wyjątkowy i nowatorski artysta. Jego styl to połączenie ekspresjonizmu, który był mocno naznaczony I Wojną Światową, secesją wiedeńską oraz latami spędzonymi z Gustavem Klimtem.

Dla mnie, ekspresjonizm to spontaniczność. Artyści wyrażali swoje emocje, tak samo jak w impresjonizmie, ale tutaj kontrą były wszelkie przerysowane, złe, patologiczne i groteskowe zjawiska. Mocno widoczne w dziełach Egona.

Kontrowersje

Artysta miał wiele problemów w swoim życiu, związanych z aktami, które malował. Na większości z nich pojawiają się nieletnie, nagie osoby z mocno wyeksponowanymi miejscami intymnymi. Niejednokrotnie był oskarżany o szerzenie pedofilii. Był mocno krytykowany przez ówczesną cenzurę. Ponieważ jego obrazy przedstawiały młode, nagie niewiasty i nie tylko. Mówiono, że proponował nieletnim, bezdomnym dzieciom jedzenie za pozowanie do aktów. Został nawet aresztowany. Niby wszystko działo się ponad sto lat temu, ale malowanie wyuzdanych aktów nieletnich do dzisiaj wzbudza kontrowersję.

Na jednej z wystaw poświęconych rocznicy twórczości Egona Schiele, muzeum pod wpływem inicjatywy #metoo postanowiło nawet wywiesić tabliczkę z informacją, że Artysta został oskarżony o uwiedzenie nieletniej.

Przez całe życie artysty jego twórczość spotykała się z niezrozumieniem. Ludzie widzieli wyłącznie rozebrane ciała, nie dostrzegając emocjonalności i sensualności. Egon Schiele do dzisiaj wzbudza kontrowersję w świecie sztuki. Najbardziej pożądane są jego rysunki i akty, których cena na rynku dochodzi nawet do 7 milionów funtów.

Shiele żył skromnie u boku swojej wielkiej muzy. Niestety w pewnym momencie, postanowił ożenić się z kobietą, której rodzice płacili Egonowi za tworzenie sztuki. Tym samym poświęcił miłość do Wally w imię miłości do sztuki.

Żona Edith Harms również gościła na jego obrazach, ale według mnie nie ma tam już tej namiętności i bliskości, jaka towarzyszyła dziełom, na których pojawia się Wally. Obraz, który zapadł mi najbardziej w pamięć to “Uścisk, Kochankowie II”. Możliwe, że nawiązuje do “Pocałunku”, Gustava Klimta. Widać na nim dramatyzm i tęsknotę. Schiele zapytany o jego genezę mówił, że chciał ukazać, że mimo tak ewidentnego połączenia ciał, nie zawsze jest możliwe połączenie dusz.

SZTUKA NIEPOPRAWNA

Czy uczeń przerósł mistrza? Uważam, że to stwierdzenie jest nie na miejscu. Ponieważ Schiele umarł zbyt młodo, by móc konkurować z jednym z najbardziej rozpoznawalnych malarzy swojego pokolenia. Nie jestem fanką Klimta i nigdy nią nie zostanę, ale zawsze będę miała szacunek wobec wszystkiego, co stworzył. Natomiast Egon Schiele, jeszcze przez lata będzie prowokował i fascynował kolejne pokolenia odkrywające jego niesamowicie niepoprawną i emocjonalną sztukę.

Autor: Marika Szwal

DESIGN ARQ MIESIĄCA – NATALIA KONIUSZY

Bez dwóch zdań możemy uznać, że jesteśmy ponad podziałami, ponieważ po raz kolejny sylwetka 'Design ARQ Miesiąca' to młoda projektantka. Natalia specjalizuje się w sztuce kolażu. Szczególnie zaintrygowała nas stylistyka retro oraz delikatna kolorystyka jej prac. Przed Wami Natalia Koniuszy.

Natalia pochodzi z Gdańska, ale wykształcenie zdobyła kończąc projektowanie graficzne na Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. To właśnie na studiach rozpoczęła swoją przygodę ze sztuką kolażu.

"Początkowo było to tylko jedno z zadań na zajęciach, ale z czasem przerodziło się w ogromną pasję. Najczęściej były to ilustracje papierowe, wycinane ręcznie. Choć obecnie tworzę głównie kolaże digitalowe, nie oznacza to, że zupełnie porzuciłam kolaż analogowy. Od 3 lat prowadzę warsztaty kolażu analogowego, głównie dla dorosłych"

Jak sama twierdzi praca z ludźmi przynosi jej ogromną satysfakcję i jest świetną odskocznią od codzienności. Ludzie uczestniczący w jej warsztatach to najczęściej osoby dorosłe, które nigdy nie miały styczności ze sztuką kolażu. Nie zmienia to faktu, że nauczyć się jej może każdy.

"To niesamowite widzieć dumnych z siebie ludzi, którzy wychodzą ze swoim własnym dziełem.  często mam kontakt z tymi osobami już po zajęciach i wiele z nich kontynuuje zabawę z ilustracją w domu"

Prace Natalii są przepełnione kobiecością, naturą i antycznymi rzeźbami. Jest w nich pewna harmonia, lekkość, ale i wyraźny sznyt sztuki cyfrowej. Większość projektów powstaje w sposób emocjonalny, a ich interpretacja spoczywa po stronie odbiorcy. Młoda artystka podkreśla jednak, że motywem przewodnim jest 'Siła kobiet'.

Warto dodać, że jej kolaże były częścią artykułu o pokoleniach silnych kobiet dla magazynu Twój Styl oraz wystawy 'Solidarność jest Kobietą' ze zbiórką charytatywną na rzecz Centrum Praw Kobiet.

Charakterystyczne jest również pewne nawiązanie do szeroko pojętego retro. W autorskich pracach Natalii możemy doszukać się inspiracji art deco, secesją oraz design’em lat 60. i 70. Po bliższym zapoznaniu znajdziemy charakterystyczny detal oraz old school’owe palety kolorów. Podobnie, jak w swoich kolażach, autorka otacza się roślinami i klasycznymi meblami.

Jeżeli prace Natalii zwróciły Waszą uwagę to koniecznie znajdźcie ją w profilach społecznościowych i odwiedźcie sklep on-line, na którym możecie zamówić kolaże jej autorstwa.

Profil Instagram
Nataliakoniuszy.com 


Waikiki Vibe – Lifestyle w stylu #WAKE

Serce rośnie, kiedy obserwujemy ambitne marki, odnoszące prawdziwe sukcesy. Jak się okazuje, czasami wystarczy upór i miłość do własnego projektu. Pomysł? Stworzenie oryginalnej odzieży inspirowanej kulturą #wake. No właśnie, ilu z Was słyszało o wakeboardingu? W pewnym sensie i jeszcze do niedawna była to prawdziwa nisza. Marzenia i determinacja wystarczyły, aby powołać lifestylow'ą markę inspirowaną sportem, wolnością i dobrą zabawą do życia. Oto Wakiki Vibe - marka odzieżowa założona przez Agatę i Weronikę z Zielonej Góry. Dlaczego warto zwrócić uwagę na ten projekt? Odpowiadamy!

Waikiki

Nazwa marki pochodzi od plaży na Hawajach, mieszczącej się na południowym wybrzeżu wyspy O'ahu w dzielnicy Honolulu. Waikiki to w pewnym sensie turystyczne centrum Hawajów. Jest to również wymarzone miejsce dla fanów surfingu, ponieważ jej spora część jest wydzielona właśnie dla fanów tego sportu.

LIFESTYLE

Wakeboarding powstał z połączenia nart wodnych, snowboardingu i surfingu. Jak widać, zasługiwał również na elastyczną, komfortową i pełną koloru odzież. Bluzy, poncho, spodenki i kurtki są zazwyczaj wykonane z dzianiny piankowej, która jest bardzo przyjemna w dotyku i zapewnia absolutny komfort w użytkowaniu. Odzież Waikiki to również ochrona przed wiatrem, co w sportach wodnych jest chyba najważniejsze.

"Pomysł na markę Waikiki to nasza pasja, radość i pewność, że w życiu ważne jest to, co kochamy. Naszą wielką miłością jest natura, sport i wolność. To wszystko daje nam poczucie, że marzenia należy spełniać, a cele realizować, bo najlepszy moment w życiu każdego to ten, w jakim się właśnie znajduje"

#Waikikifriends

Oprócz kolorowych wzorów inspirowanych naturą podoba nam się również idea prowadzenia marki i jej Tone of Voice. Nie ma tutaj nastawienia na typową sprzedaż i układ sprzedawca/klient. Dziewczyny zapraszają do swojego świata, w którym stajemy się częścią rodziny.

Centrum dowodzenia znajduje się w Zielonej Górze, natomiast Waikiki ma swoje fanki i fanów już w całej Polsce. Odwiedzając profil Instagram, przekonacie się, że ciuchy od dziewczyn nosi już Anna Dereszowska, Gabi Drzewiecka lub Laura Breszka. Parki, bluzy i dresy to nie tylko świetna opcja na plażę.

DESIGN

Odzież Waikiki charakteryzują żywe kolory, nawiązania do natury i przyjemne materiały. Niektóre modele posiadają również autorskie projekty. Choć marka może wydawać się stricte kobieca, to nic bardziej mylnego. Nowa kolekcja to również odzież dla Panów.

Podoba Wam się taki apparel?
Zajrzyjcie w takim razie na stronę
Waikikivibe.com


WATTS TO FREEDOM - Oto Nowy Hummer EV!

Chyba nie ma zbyt wiele osób, które na pytanie o najbardziej bojowy wóz na świecie, nie odpowie jednogłośnie: Hummer! Ten legendarny pojazd doczekał się właśnie kolejnego wcielenia, a lista nowości oraz design pojazdu wprowadza koncern GMC w przyszłość. Acha... Hummer ma teraz 1000 KM i jest pojazdem elektrycznym.

ICONIC DESIGN

Zacznijmy od designu, bo nowy Hummer wygląda naprawdę imponująco! Nadal jest bojowy, ale ma również wszystkie cechy, które charakteryzują innowacyjne konstrukcje. Projektując wygląd nowego Hummera, inspirowano się podróżami 'między planetarnymi'. Tak, dobrze przeczytaliście! Coś w tym jest, bo mamy do czynienia z prawdziwym pokazem nowoczesnego designu oraz najnowszych technologii. Charakterystyczny, 6-kratowy grill, jest teraz podświetlany w technologii LED i potrafi komunikować status ładowania pojazdu. Znajdziemy tu również modularny dach oraz kultową, niemalże pionową szybę przednią.

WATTS TO FREEDOM

Niektóre elementy specyfikacji brzmią naprawdę nieziemsko. Elektryczne monstrum będzie przyspieszać do setki w około 3 sekundy, a jego maksymalny moment obrotowy może wynosić nawet 15 000 Nm. Są to parametry niespotykane nawet w największych pojazdach ciężarowych na świecie. Oczywiście to wszystko będzie do osiągnięcia w ciszy motoru elektrycznego i luksusowych warunkach, jakie znajdziemy wewnątrz kabiny.

CRABWALK

Osiągi jednostki napędowej to dla Was mało? W takim razie przejdźmy do zawieszenia. GMC wyposażyło najnowszego Hummer'a w nieziemski napęd na wszystkie koła, w którym wszystkie będą skrętne. Oczywiście poprawi to manewrowanie i prowadzenie tej bestii w zakrętach, ale prawdziwą innowacją jest funkcja 'CRABWALK', która pozwala Hummerowi na poruszanie się po przekątnej.

EXTRACT MODE

Specjalne 35" opony, zaprojektowane przez markę Goodyear, mają zaoferować idealny balans pomiędzy prowadzeniem po cywilnych nawierzchniach, a prawdziwych bezdrożach. Oprócz wielkich kół i ogromnego prześwitu Hummer wyposażony został w funkcję 'EXTRACT MODE', która uniesie pojazd o kolejne 15 cm.

ULTRAVISION

Kolejne wykorzystanie technologii to system kamer o skromnej nazwie 'ULTRAVISION'. Chodzi tu o monitorowanie nie tylko przestrzeni wokół pojazdu, ale również jego podwozia, co może być niezwykle przydatne podczas poruszania się w terenie.

Dlaczego Hummer EV jest tak ekscytujący? Ponieważ w pewnym sensie jest pojazdem nie z tej ziemi, co pozwala na powitanie elektromobilnej przyszłości w zupełnie nowym wymiarze.

Co więcej, Hummer EV stał się właśnie konkurencją nr 1 dla Cybertruck'a od Tesli, ale czy nie właśnie o to chodziło? Elon Musk nigdy nie ukrywał, że chodzi mu o przyspieszenie procesu odejścia od paliw stałych i zmobilizowanie konkurencji.

Jeśli podoba Ci się nasz content, dbałość o szczegóły oraz przejrzysty layout magazynu pozbawiony reklam to pamiętaj o polubieniu profilu THE ARQ w serwisach Facebook oraz Instagram. #odbierajświadomie


Mini iPad, wielkie możliwości!

Apple w ciągu kilku ostatnich lat rozszerzyło ofertę tabletów sygnowanych swoim logiem. Mamy do wyboru klasycznego iPada, iPada Pro, iPada Air oraz iPada Mini. Tablet jako urządzenie zawsze powinien być idealnie dobrany do użytkownika i spełniać jego oczekiwania. Dla mnie najlepszym urządzeniem okazał się najmniejszy wśród tabletów z nadgryzionym jabłkiem – IPad Mini.

Najmniejszy wcale nie oznacza najsłabszy, ponieważ ten jest napędzany autorskim procesorem Apple A12 Bionic, którego nie trzeba przedstawiać fanom nadgryzionego jabłka. Procesor był sercem iPhone XR oraz XS Max. Sprzęt działa, jak na Apple przystało, wszystko jest płynne i nie sprawia kłopotów podczas codziennego użytkowania. Zawieszanie się? Zwalnianie? Lub inne komplikacje? Nie w tym przypadku.

iOS jest naprawdę dobry!

Mówiąc o iPadzie mini, nie można nie wspomnieć o najnowszym iPad OS, który jest absolutnie genialny, jeśli chodzi o system przeznaczony na tablety. Wcześniej pracowałem na tablecie z Windowsem 10 i z początku nie miałem problemów, jednak Windows to Windows i po czasie lubi zwiększać swoja objętość, co stanowczo wpływa na jakość i tempo pracy. Z iPada korzystam ponad miesiąc i jeszcze nie miałem z nim żadnych problemów. Użytkownicy, którzy mają większy staż, na pewno zgodzą się z moim zdaniem. Jeśli już mówimy o systemie, ten jest bliźniaczo podobny do swojego odpowiednika z IPhonów, jednak mimo wszystko na tabletach jest jeszcze sprawniej.

Warto wspomnieć o wielozadaniowości, której wcześniej brakowało na IPadach. W końcu używanie dwóch aplikacji w tym samym czasie nie jest problemem.

Dodatkowo mamy specjalny „Dock”, który wysuwa się z lewej krawędzi ekranu. Tam znajdziemy wszystkie potrzebne informacje takie jak notatki, kalendarz, pogoda, stan baterii czy notowania giełdowe. Urządzenie pokazuje, także ile czasu spędziliśmy przed ekranem, dodatkowo podzieli czas na kategorie: biuro, rozrywka czy społeczności. To ciekawa funkcja, jeśli chcemy mieć kontrolę nad tym, ile czasu poświęcamy na prace a ile na rozrywkę!

No dobrze, ale dlaczego padło na iPada mini? 

Otóż ten jak wspomniałem, jest mocniejszym bratem klasycznego iPada. Różni się od niego nie tylko wymiarem, ale także ekranem oraz wydajniejszym procesorem. Ekran iPada mini 2019 to absolutne mistrzostwo. Mimo że ma tylko 7,9" to wspiera technologię True Tone. Ta technologia to po prostu dostosowanie jasności i temperatury kolorów do warunków, które panują w naszym otoczeniu. To już nie jest po prostu dopasowanie jasności, to dopasowanie wszystkiego po to, aby nasze oczy były mniej zmęczone podczas pracy czy chwili dla siebie. Rozdzielczość 2048 × 1536 w przypadku wymiarów tego ekranu nie sprawia problemów, wszystko jest ostre i wyraźne. Oglądanie filmów, a nawet granie w gry na tym tablecie to przyjemność dla oka.

Wygląd samego urządzenia to standard, więc puryści marki nie będą zniesmaczeni albo niezadowoleni. Ramki wokoło wyświetlacza nie przeszkadzają, a to ważne, bo dziś pomału zaczynamy się odzwyczajać od ramek w ekranach. Z nowości brakuje na pewno Face ID, na pokładzie IPada mini znajdziemy tylko Touch ID, jeśli jednak korzystaliście w przeszłości z urządzeń Apple to nie będzie dla was problem. Co ciekawe, Apple w przypadku tego urządzenia nie uśmierciło 'Jack'a' co dziwne jak na dzisiejsze standardy. Jednym może się podobać a innym przeszkadzać. Oczywiście nie zabrakło łączności bezprzewodowej.

Wracając do meritum... WHY?

Przede wszystkim ze względu na to, że jest kompaktowy. Waży zaledwie 300 gramów – to znaczy, że nie poczujemy jego obecności w torbie czy plecaku. Poczujemy na pewno, że mamy styczność z ultra wydajnym urządzeniem, na którym poza pracą można także pograć, obejrzeć ulubiony serial czy film, a później wrócić do pracy w pociągu albo w samolocie, bo waga i wymiary urządzenia pozwalają na pracę i rozrywkę w każdych warunkach.

Pisanie na IPadzie? Pewnie, że tak większość tego tekstu powstała właśnie na IPadzie mini, więc klawiatura ekranowa jest naprawdę wygodna. Tu zaczynają się schody, bo IPad mini w przeciwieństwie do swoich większych braci nie wspiera klawiatury Apple Smart Keyboard, więc trzeba znaleźć inną alternatywę np. klawiaturę firmy Logitech. Skoro jesteśmy przy akcesoriach, nie mogę nie wspomnieć o tym, że IPad mini wspiera Apple Pencil jednak tylko pierwszą generację, co dla niektórych może być problematyczne, jeśli chcą być na czasie.

W czyje ręce powinien trafić IPad mini?

W ręce wszystkich, którzy stawiają na mobilność połączoną z wydajnością. Jesteś studentem i chcesz czegoś na zajęcia? IPad mini doskonale zastąpi zeszyt, a przy nudnym wykładzie pozwoli na trochę rozrywki. Jesteś biznesmenem i szukasz narzędzia, które pomoże tworzyć prezentacje lub organizować czas? Idealnie trafiłeś. A może jesteś kimś, kto poszukuje po prostu dobrego tabletu do wszystkiego? To też dobra opcja dla Ciebie! Ja ze swoim IPadem mini nie rozstaję się przez większość dnia, ten jest ze mną w pracy, w domu czy podczas wyjazdów, a najważniejsze jest to, że mam maksymalną wydajność w mikro wymiarze i co ważne, za nie duże pieniądze!

Autor: Mateusz Jamroz

Ratched - Anioł miłosierdzia rodem z piekła

Odtwórczyni Lany Banany z ,,American Horror Story: Asylum'', Mirandy Hobbes znanej z ,,Seksu w wielkim mieście'' i Kobiety-Kot w jednym serialu. Niemożliwe? A jednak! Żeby było jeszcze ciekawiej, Netflix przedstawia nam wszystkie trzy Panie w historii opartej o kultowy ,,Lot nad kukułczym gniazdem''.

Jesienna aura, która od kilku dni rozciąga się za oknem, sprzyja Netflixowi, który od 18 września serwuje nam ,,Ratched'', czyli najnowsze serialowe dziecko Ryana Murphyego. Fakt ten z pewnością ucieszy fanów ,,American Horror Story''. Słusznie, bo w tym przypadku również spotkacie się z historią umiejscowioną w szpitalu psychiatrycznym, tak jak to było w przypadku ,,Asylum'', ale jednak w nieco innej odsłonie.

Składający się z ośmiu odcinków serial przenosi nas do końcówki lat 40. ubiegłego wieku, gdzie miejsce ma morderstwo, podszyte szczególnym okrucieństwem, którego dokonał na jednej z plebanii Edmund Tolleson. Schwytany zabójca trafia do ośrodka przeznaczonego dla osób nerwowo i psychicznie chorych, prowadzonego przez doktora Richarda Hanovera. Historia jakich wiele? Owszem. Sytuację komplikuje jednak fakt, że niedługo po przyjęciu złoczyńcy do szpitala, na biurku zarządcy ośrodka lądują papiery Mildred Ratched, która ubiega się o posadę pielęgniarki. Zbieg okoliczności? No jasne, przecież nikt nie spodziewałby się niczego złego po wygadanej, eleganckiej kobiecie, o hipnotyzujących brązowych oczach. Z czasem okazuje się jednak, że nie wszystkie bestie zakute są w ciężkie kajdany, a słowa głoszące ,,All monsters are human'', sprawdzają się w kolejnej produkcji Ryana Murphyego.

https://www.youtube.com/watch?v=ZU9ZtlkSnnE&ab_channel=NetflixUK%26Ireland

,,Ratched'' ukaże Wam cały wachlarz manipulacji, jeszcze szerszą paletę barw i krajobrazów, techniki leczenia chorób psychicznych, którymi szczycono się w XX wieku oraz ciekawych bohaterów z problemami, które są typowe również dla dzisiejszych czasów. Obejrzenie tego serialu z pewnością nie będzie stratą czasu, ale jest tu jedno ,,ale'', o którym nie sposób nie wspomnieć: jeśli pamiętacie ,,Lot nad kukułczym gniazdem'' Milosa Formana lub kiedykolwiek czytaliście książkę Kena Keseya, możecie się solidnie zawieść. Siostra Ratched jest tu przedstawiona według wizji Ryan'a Murphy'ego. Czy to minus? Dla mnie zdecydowanie nie. Od tego jest w końcu reżyseria, żeby bawić się historią i przedstawić swoją własną wizję. Polecam, choć dobrze Wam radzę - nie miejcie oczekiwań. Po prostu, wraz z Mildred, przekroczcie próg pewnego szpitala i... Dalej pójdzie już samo.

Aleksandra Kucza


Hasyayoga! Czym jest joga śmiechu?

Do prozdrowotnych efektów uśmiechu, nie trzeba już nikogo przekonywać. Oprócz bez wątpienia idących z nim korzyści wizualnych, idą również te zdrowotne. Dlaczego więc nie śmiać się więcej?

CZYM JEST JOGA ŚMIECHU?

Joga śmiechu tzw. Hasyayoga to praktyka, która polega na wywoływaniu śmiechu przez wybrane ćwiczenia, proste techniki oddechowe wywodzące się z jogi i relaksacji. Podczas zajęć z jogi śmiechu, uczestnicy wywołują u siebie śmiech, utrzymując przy tym kontakt wzrokowy oraz elementy podstawowego ruchu. Klimat panujący na takich warsztatach przypomina dziecięcą zabawę i beztroskę, w której zapominamy, o dręczących nas problemach. Wywołany śmiech może zamienić się w naturalny i zaraźliwy, jednak nie musi do tego dojść. Joga śmiechu opiera się na przekonaniu, że nawet jeśli śmiech jest sztucznie wywoływany, nadal zapewnia te same psychologiczne i fizjologiczne korzyści, jak śmiech naturalny, spontaniczny.

POCZĄTKI, NIE ZAWSZE SĄ TRUDNE

W Indiach 1995 roku odbyła się pierwsza sesja tej kreatywnej jogi, poprowadzona przez lekarza dr Madana Kataria’na. Zapoczątkował on jogę śmiechu, jako otwartą poranną praktykę, która odbywała się w parkach. Choć początkowe ilości uczestników nie były duże, to szybko sama praktyka zaczęła stawać się coraz bardziej popularna, na całym świecie, do tego stopnia, że w Bangalore powstał Uniwersytet Jogi Śmiechu.

JAK ZACZĄĆ?

Joga śmiechu może zacząć się od kreatywnej i delikatnej rozgrzewki, na którą składa się np. śpiewanie, klaskanie, rozciąganie, utrzymywanie kontaktu wzrokowego i spontaniczny ruch ciała. Ma to pomóc w zlikwidowaniu zahamowania i uczucia krępacji oraz zachęcić do zabawy. Ważnym elementem są ćwiczenia oddechowe, których celem jest przygotowanie płuc do śmiechu. Wiążę się to z tym, że ćwiczenia śmiechu przeplatają się, z ćwiczeniami oddechowymi.
Zaczynając przygodę z jogą śmiechu, nie jest nam potrzebne, żadne doświadczenie. Stopień zaawansowania czy sprawności fizycznej, nie gra tu żadnej roli. Praktykować ją mogą osoby w każdym wieku. Jedynym przeciwskazaniem są poważne i przewlekłe choroby serca. W takim wypadku konieczna jest konsultacja z lekarzem.

ZALETY I KORZYŚCI

Joga śmiechu przynosi nam wiele korzyści takich jak:
• wytwarzanie się endorfin, czyli hormonów szczęścia. Dzięki temu zwiększamy szansę, na wywołanie naturalnego uśmiechu,
• pobudzamy organizm do działania i zwiększamy zastrzyk energii. Pozytywne myślenie, pozawala nam na realizowanie swoich planów, które zazwyczaj wymagają od nas motywacji do działania,
• lepsze dotlenienie organizmu. Śmianie się oprócz dotlenienia, poprawia nasze krążenie i koncentrację,
• wzmocnienie układu odpornościowego. Mówi się, że człowiek szczęśliwy rzadziej choruje. Uśmiech na naszej twarzy, może wspomóc działania przeciwbólowe oraz poprawić nasz stan psychiczny, który łączy się ze stanem fizycznym,
• ujędrnia i uelastycznia skórę twarzy. Poprzez rozszerzenie naczyń krwionośnych, skóra staje się bardziej odżywiona. Najlepszy sposób na promienną cerę!
• w naszym życiu pojawia się więcej optymizmu. Wzrasta zadowolenie z życia, łatwiej sobie radzimy z problemami życia codziennego.

Joga śmiechu jest nowoczesną odmiana jogi, polecaną zarówno osobom dla których stres stanowi duży problem i utrudnienie, jak i optymistom, którzy dzięki niej mogą dzielić się swoją energią i radością z innymi ludźmi. Ta odmiana jogi, nie jest skomplikowanym zestawem ćwiczeń fizycznych, ale treningiem psychicznym. Wobec tego polecana jest każdemu, kto uzna, że w jego życiu brakuje więcej uśmiechu i optymizmu. Już teraz możemy uaktywnić nasze kąciki ust i unieść je ku górze!

Autor: Jesica Nocek

Z Peugeot na prąd, po Zielonej Górze!

Wiemy, o czym myślicie. Tyle osób już trąbi o elektrykach, marki samochodowe ścigają się w walce o 'zielonego' klienta, a sprzedaż samochodów na prąd stale rośnie. Czym różnią się od hybryd i jak wygląda ich użytkowanie na co dzień? Wspólnie z Peugeot Wojciechowski opowiemy Wam, jak wygląda elektromobilność w Zielonej Górze, naszym rodzinnym mieście, które zielone jest już nie tylko z nazwy. Mały disclaimer... podczas testu korzystamy tylko z miejskiej infrastruktury, parkujemy pod blokiem i nie mamy 'solarów' na dachu.

e-208

Do naszego testu zaopatrzyliśmy się w dwa egzemplarze marki Peugeot. Model 208 już w wersji benzynowej jest autem zjawiskowym. Mały, piękny, bardzo dobrze wyposażony miejski samochód, który posiada wszelkie atuty, żeby stać się hitem sprzedażowym wśród elektryków. Jest to również świetna propozycja dla osób, które oprócz ekologii, cenią sobie oryginalne wzornictwo.

Warto nadmienić, że w przypadku e-208 nie ma poczucia designerskiego eksperymentu, lecz konsekwentnie budowanej wizji, którą podąża marka spod znaku lwa

Znajdziemy tu kolejną iterację i-cockpit z zegarami 3D, minimalistyczną deskę rozdzielczą i charakterystyczną zgrabną kierownicę. Jednostka napędowa to silnik o mocy 100 kW (136 KM) i momencie obrotowym 260 Nm dostępnym od chwili startu. Mały Peugeot faktycznie okazał się bardzo zwinny i dawał wiele radości z jazdy. Baterie umieszczone w podłodze i odpowiedni rozkład masy sprawia, że auto prowadzi się pewnie. Elektryczny 208 jest stworzony do ruchu miejskiego, łatwo nim zaparkować i mknąć w korku.

e-2008

Model e-2008 był o tyle ciekawszy, że oferuje więcej miejsca, ten sam układ napędowy i jeszcze lepszy design. Zasięg jest nieznacznie mniejszy, ale podwyższona pozycja za kierownicą i ogólna wygoda to wyraźny plus. Wersja GT Line jest wyposażone w genialne fotele z pięknymi przeszyciami, podświetlenie ambient i charakterystyczne dodatki stylistyczne.

Naszym skromnym zdaniem 2008 jest obecnie jednym z najładniejszych miejskich SUV'ów oferowanych na rynku

Nie tak dawno testowaliśmy wersję benzynową i już wtedy wiedzieliśmy, że dociążona bateriami bryła będzie świetną propozycją do miasta. Nie pomyliliśmy się! Ten miejski SUV prowadzi się świetnie, ma przestronne i wygodne wnętrze, a silnik elektryczny bez żadnego problemu radzi sobie z większym autem. Oba modele charakteryzują się oryginalnym wzorem przedniego grilla, który przyjmuje kolor nadwozia, elektrycznym logo Peugeot z niebieskim akcentem, emblematem 'e' oraz dodatkową niebieską nitką we wnętrzu w wersjach GT oraz GT Line.

ELEKTRYCZNE ŻYCIE

Kto nie jechał elektrykiem, niech teraz zmilczy! Naprawdę trudno było nam pozbyć się rogala z twarzy prowadząc oba samochody. Zatem jak wygląda elektryczna jazda? W celu uruchomienia pojazdu musimy wyraźnie przytrzymać 'start'. Jest to rozwiązanie, które prawdopodobnie ma na celu wyeliminowanie 'omyłkowego' zapłonu. W końcu, nie ma tu żadnego warczenia oraz drgań. Jest tylko szum i lekko słyszalny futurystyczny dźwięk silnika elektrycznego.

Okazuje się, że Zielona Góra ma sporo górek, więc odzyskiwanie energii następuje w naszym mieście naprawdę często!

Wiecie jakie to uczucie, kiedy przejeżdżamy 3 km, a bateria pokazuje nam utracony 1 km? Wspaniałe! Jeszcze nie perpetuum mobile, ale jest satysfakcja. Zasady eco driving’u są podobne do tych w tradycyjnych autach, ale w elektryku mamy dodatkowego asa w rękawie, czyli tzw. B-mode. W tym trybie samochód wyraźniej zwalnia po odpuszczeniu pedału przyspieszenia, a co za tym idzie, odzyskuje więcej energii. Oczywiście jeździliśmy trybem mieszanym, sprawnie przełączając się pomiędzy trybami Sport i Normal, wyjeżdżając dziennie około 30/40 km.

Warto podkreślić komfort innego wymiaru. Cisza podróżowania sprawia, że jazda autem elektrycznym uspokaja. Możecie się śmiać, ale po kilku dniach jazdy elektrykiem przestajemy się spieszyć w korku, ruszać spod świateł 'na gwałt' itp.

ŁADOWANIE

Najważniejsza sprawa. Przestaje odwiedzać stacje benzynowe, co jest wręcz przeżyciem metafizycznym, ale czy można poruszać się elektrykiem w Zielonej Górze, nie mając domowego gniazdka, solarów i mieszkając w bloku? Tak! Jeżeli jest to samochód, którego używamy głównie w mieście, to są miejsca, w których bez problemu się 'naładujemy'. Co więcej, pamiętajcie, że auta elektryczne się doładowuje.

Jeżeli nasz dzienny 'przebieg' to wspomniane 30/40 km, to dzięki możliwości szybkiego ładowania (w Peugeot nawet do 100 kW) auto ładuje się kilka minut!

Do dyspozycji mamy darmowe ładowanie obok galerii Kaufland lub stację szybkiego ładowania EKOEN mieszczącą się w Nowym Kisielinie. Niestety centrum handlowe Focus nadal oferuje nam 'awarię' ładowarek, więc trzeba szukać gdzie indziej. Jeżeli mieszkasz w domku to sprawa wygląda już całkiem inaczej i śmiało można inwestować w auto na prąd.

PODSUMOWANIE

Marka Peugeot oferuje obecnie bardzo dopracowane i kuszące propozycje w segmencie aut elektrycznych. W codziennym użytkowaniu oba modele spisały się świetnie. Co więcej, Peugeot przeżywa obecnie stylistyczny renesans i tworzy auta zjawiskowe. Futurystyczna wizja elektrycznej przyszłości zwyczajnie mu pasuje. Nic dziwnego, że producent posługuje się sloganem #unboringthefuture. Jeżeli chcecie poznać elektryczne modele Peugeot nieco bliżej, to koniecznie odwiedźcie salon Peugeot Wojciechowski przy Trasie Północnej.

Temat ładowania powoli przestaje być problemem, nawet jeżeli mieszkamy w bloku. Pozostaje nam tylko trzymać kciuki, za kolejne punkty ładowania w Zielonej Górze. Warto brać przykład z Centrum Handlowego Kaufland. Każdy użytkownik elektrycznego samochodu chętnie skorzysta z darmowej ładowarki, a zakupy do domu zrobi właśnie tutaj.